Dragon Age – Angst, Everybody Dies AU
Carver nigdy nie wraca spod Ostagaru. Hordy pomiotów są zbyt szybkie – pochłaniają Lothering jeszcze zanim ktokolwiek pomyśli o ucieczce. Nigdy nie mieli szansy na przeżycie. Nikt z Hawke’ów nie miał.
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem fanfiction Kaelynisfree, które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie najpierw wersji angielskiej, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2: Znalazłam tego fanfica przez przypadek na tumblrze, na blogu, który obecnie już nie istnieje, a kolejna wersja, którą odnalazłam na AO3 była trochę inna :v Tak więc pierwsza wersja się różni od drugiej, a moja wersja różni się jeszcze bardziej, bo zależało mi na jeszcze większej emocjonalności, więc trochę poleciałam z tłumaczeniem :v No ale sami oceńcie i dajcie znać w komentarzach, co sądzicie.
____________________
Wycieńczenie
obezwładnia Aveline. Chciałaby odpocząć choćby na moment, jednak nadchodzących potworów
jest coraz więcej i więcej. Tnie na oślep mieczem. Jeszcze nigdy nie wydawał
się jej tak ciężki jak teraz.
Wesley upada.
– Jestem skażony –
szepcze, błagając o śmierć.
Aveline nie ma
sztyletu, pozostał jej jedynie miecz. Przebija Wesleya, zastanawiając się czy
Stwórca kiedykolwiek usłyszał jej modlitwy. Ale to już bez
znaczenia. Wesley umarł. Musi iść dalej.
Wstaje z tarczą w dłoniach,
ledwo utrzymując się na roztrzęsionych nogach. Pomioty są wszędzie. Nic więcej
nie może już zrobić. Walczy tak długo jak tylko może, pewna, że umrze.
Ale nagle pomioty
zaczynają uciekać, a słońce przysłaniają ogromne skrzydła smoka. Być może sam
arcydemon przybył, by zakończyć jej męki.
____
Aveline cudem dostaje
się do Kirkwall.
– Walczyłaś nawet, gdy
nie było już nadziei – mówi smocza kobieta.
– Potrzebuję takiej nieustępliwości.
Aveline przybywa do
Kirkwall z medalionem, ale na tym kończy się jej szczęście. Spędza tygodnie w
głodzie pod murami miasta, zanim udaje jej się dostać do środka.
Zostaje Strażniczką w
Straży Miejskiej. Ale za jaką cenę,
zastanawia się.
Kirkwall nigdy nie było
dobrym miejscem. Dla kogokolwiek.
____
Aveline nigdy go nie spotyka,
ale Varric Tethras sądzi tak samo – Kirkwall nigdy nie było dobrym miejscem.
Stoi w Mrokowisku przed
małą, zrujnowaną kliniką, patrząc jak Bartrand próbuje przekonać jakiegoś maga,
Szarego Strażnika, do oddania im map potrzebnych do ekspedycji. Mężczyzna wygląda
na wycieńczonego.
– Posłuchaj – mówi
Varric, gdy jego brat zaczyna zastraszać maga templariuszami. – Jestem pewien,
że nie jesteś w Kirkwall tylko po to, by pomagać biednym i potrzebującym. Może
jest coś, w czym moglibyśmy ci pomóc? W zamian chcemy tylko map. Dogadajmy się.
Blondyn unosi brew.
– Skoro już o tym mowa… – zaczyna, a Varric idzie za nim, mijając nadal wściekającego się
brata. Złością tego nie załatwią.
____
Bartrand nie przybywa
do Zakonu tej nocy, ale Varric i tak podąża za Strażnikiem.
Zastają ich
templariusze.
Varric ukrywa się, bo
co innego mógłby zrobić? To nie jego walka. Patrzy, jak mag próbuje wyrwać się
z zasadzki, ale chwilę później leży już martwy na zimnej posadzce świątyni.
Templariusze nie znają litości.
Jakiś czas później
Bartrand pokazuje bratu wszystkie mapy, jakie znalazł plądrując klinikę, gdy
Varric był razem z magiem w Zakonie. Mężczyzna chyba nazywał się Anders. Ale
teraz to bez znaczenia.
Nie mieli innego wyjścia,
ale Varric i tak nie pochwala decyzji Bartranda. Przynajmniej uwolni się od niego po
zakończeniu ekspedycji.
____
Nazywają to Mieczem
Miłosierdzia, ale pomijając jego symbol na ich zbrojach, templariusze w
Kirkwall nie mają litości.
Aveline oddaje amulet
elfom i odprowadza młodą Dalijkę do obcowiska, zostawiając ją na pastwę losu.
Nie ma czasu, by opiekować się magiem
krwi, ale daje jej ostrzeżenie, które wszyscy zbyt często ignorują:
templariusze nie mają litości.
Odwiedza jeszcze kiedyś
obcowisko. Jakiś elf mówi jej, że „Pierwsza” została zabrana do Katowni. Że
templariusze przyszli pewnego dnia i wywlekli ją z domu.
To
była tylko kwestia czasu, myśli Aveline.
____
– Przydała by nam się
dodatkowa para rąk, Isabelo – mówi Varric do piratki w karczmie „Pod
Wisielcem”, kilka dni przed wyruszeniem na ekspedycję.
– Bardzo chciałabym
przez miesiąc eksplorować Głębokie
Ścieżki – mówi kobieta, uśmiechając się znad piwa – ale mam tutaj jeszcze kilka
spraw do załatwienia.
Varric wzdycha,
stukając się z nią kuflem.
– Cóż, szkoda. Ale
przynajmniej spróbuj się nie wpakować w za duże tarapaty do mojego powrotu,
dobra? Chcę od ciebie usłyszeć jeszcze parę historii.
– Przyrzekam, że
opowiem ci o wszystkich największych skandalach, gdy tylko skończysz plądrować Głębokie Ścieżki – mówi Isabela, całując go w policzek z
uśmiechem.
– Dlaczego wszystko co
mówisz brzmi tak sprośnie? – pyta Varric, zamawiając dla nich następną kolejkę.
Całą noc spędzają na piciu, rozmowach i zabawie.
Nigdy więcej jej nie
spotyka. Przed wyjazdem na ekspedycję słyszy tylko, że wpadła w zasadzkę w
Zakonie, tam, gdzie wcześniej templariusze zamordowali maga z kliniki.
Varrica to nie dziwi.
Kirkwall zawsze odbiera
mu najlepszych ludzi i nie daje nic w zamian.
____
Aveline śledzi
podejrzanego elfa w Górnym Mieście podczas patrolu. Mężczyzna ma gniew w oczach
i krew na okutych metalem rękawicach. To nie wróży nic dobrego.
Idzie za nim aż do
zrujnowanej posiadłości. Wchodząc po schodach nawet nie zauważa, że stoi już za
nią, czekając, aż się odwróci.
Jednym płynnym ruchem
jego dłoń przeszywa jej ciało. Nigdy nie czuła takiego bólu i wie, że nigdy już
nie poczuje go ponownie.
Ta myśl prawie przynosi jej spokój.
____
To ostatnia historia,
jaką Varric słyszy przed wyjazdem na ekspedycję – białowłosy elfi mag zarżnięty
przez oddział templariuszy. Świecił się,
jakby używał magii, mówi Varricowi jego informator, ale walczył mieczem.
To i tak bez znaczenia.
Żadna broń nie uchroniłaby go przed śmiercią.
Została po nim tylko
krótka historia.
____
Varric długo myśli o
wszystkich opowieściach, jakie usłyszał, gdy drzwi się za nim zamykają, a Bartrand zostawia go na pewną śmierć.
Pomiotów nie obchodzą
jego historie, ale Varric, jak zawsze optymista, sądzi, że to wystarczy. Nie
pozostało mu już nic innego.
Gdy wystrzela ostatni
bełt, a jego jedyną bronią staje się ostrze na końcu Bianki, zaczyna się
zastanawiać, jakich opowieści już nigdy nikomu nie opowie.
Byłyby wspaniałe, tego
jest pewien. Ale nie byłyby o Kirkwall. To miasto i tak nie miało nic dobrego do powiedzenia.
Varric jest prawie
szczęśliwy, że nie musi tam umierać.
Prawie.
Powiem tak... Mało zaskakujące, ale znacznie bardziej wolę wersję, w której Hawke`owie (a przynajmniej ich część) jednak przeżyli ;')
OdpowiedzUsuńSame here :'D Cały team z DA2 to taka banda wyrzutków, która do szczęścia potrzebuje jakiegoś Hawke'a.
UsuńPrawie jak opiekunka na wycieczce szkolnej dla trudnej młodzieży ;')
OdpowiedzUsuńCześć! Pewnie pani mnie nie pamięta, ale byłam na 1 turnusie moondrive camp prowadzonym przes panią. No i jestem Antonina :). Ostatnio wreszcie weszłam na pani bloga... Jest genialny! "głód" to moja obozową miłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Antonina
Jak miałabym cię zapomnieć Antonino <3 Dziękuję Ci bardzo :D
UsuńHah
OdpowiedzUsuń