wtorek, 6 września 2016

Dragon Age – Hawke/Fenris - Modern AU, Gamer AU
– Nigdy nie używałam tych poradników do budowy postaci. Po prostu robię to, co myślę, że działa.
____________________
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem piątego rozdziału „Wicked Grace" autorstwa lyriumveins (jej tumblr), które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2:  Łał, ile to już czasu minęło? Miałam bardzo pracowite wakacje, więc nawet tego wszystkiego nie poczułam. Co do samego rozdziału - świetnie mi się to tłumaczyło, głównie przez to, że kocham dynamikę Isabela/Hawke/Merrill. Od razu biorę się za kolejny rozdział, bo w nim Hawke pierwszy raz usłyszy głos Fenrisa! :'D Tymczasem zapraszam do czytania rozdziału 5 i koniecznie dajcie znać, co sądzicie.

Słowniczek (przeczytaj przed tekstem!) -> w pierwszym rozdziale  oraz: 
Oznaczenia [KL] - czat gildii Kapryśny Los, [PW] - prywatna wiadomość, [G] - czat grupy.
____________________


– Nigdy nie używałam tych poradników do budowy postaci. Po prostu robię to, co myślę, że działa.
– Mało kto gra magami krwi, więc chyba cokolwiek zrobisz, będzie okej, Merrill.
– Racja! Ale próbuję też nie być za dobra…
– Magia krwi jest wystarczająco zbalansowana. No bo w sumie i tak jesteś cały czas półmartwa, co nie?
– Ej!
Śmieję się.
Merrill i ja rozmawiamy przez video czat. Robię sobie przerwę od pracy (bo jeśli naprawię choćby jeszcze jedno krzesło Bodahna, to chyba sam niedługo będę musiał się zreperować), a najwidoczniej w pracy Merrill też nic się nie dzieje, więc…
Tak, obijamy się.
Merrill ma na sobie fartuszek z ozdobnym napisem „Sabrae”, na głowie mały koczek, a na stole za nią pali się jasnofioletowa świeczka.
To trochę dziwne widzieć Merrill poza grą. Pierwszy raz, gdy zobaczyłem ją przez kamerkę, prawie zapytałem, gdzie się podziały wszystkie jej tatuaże – właśnie tak bardzo przyzwyczaiłem się do postaci z tej gry. To już chyba nałóg, a ja jestem nieuleczalnym przypadkiem.
– Anders zawsze mi powtarzał, że powinnam grać medykiem, ale sądzę, że magia krwi jest fajniejsza – mówi Merrill. – I podobają mi się te animacje. Są takie brutalne!
– To prawda – uśmiecham się.
– Co nie? Cieszę się, że wybrałam tę specjalizację – stwierdza dziewczyna, popijając soczek z kartonika. – Dzięki temu nasza grupa jest taka fajna i zróżnicowana.
– Te poradniki są jakieś dziwne – mówię, przeglądając pięć różnych stron o budowie klasy wojownika, a każda z nich twierdzi co innego. – Nic z tego mnie nie obchodzi.
– I tak nie jesteśmy jakąś hardcorową gildią, więc nie przejmuj się tym wszystkim – Merrill wzrusza ramionami. – Ej, lubisz ogórki?
– Uch, tak? Są całkiem dobre.
– Tamlen przyniósł mi zupę ogórkową… – dziewczyna zeskakuje ze stołka i znika poza zasięgiem kamerki, a gdy wraca, ma z sobą styropianową miskę z zupą. – Nigdy takiej nie jadłam. Jest zimna!
Też nigdy takiej nie jadłem.
– W takim razie ją podgrzej.
– Nie, ona chyba właśnie powinna być zimna – Merrill zdejmuje pokrywkę i wpatruje się w zupę. – Ponoć ma orzeźwiać w lato.
– Och. W takim razie daj znać, jak smakuje.
Nie mogę pojąć, jak bardzo słodka jest Merrill. Super urocza. Ciągle. Zawsze.
– Tak właśnie zrobię – mówi zupełnie poważnym tonem, podnosząc wzrok znad zupy.
Zanim jestem w stanie jej odpowiedzieć, słyszę głośny dźwięk i niemal podskakuję.
– Och, to pewnie Isabela! – mówi Merrill, odstawiając zupę (i w ogóle nie komentując mojego chwilowego przerażenia, za co bardzo ją kocham), po czym klika coś na laptopie, akceptując nowe połączenie.
Isabela pojawia się na ekranie.
I nie ma na sobie bluzki.
– Kociaku! Stokrotko! – krzyczy. – Najsłodsi członkowie mojej seksownej gildii!
Okej, ma na sobie bluzkę, ale z ogromnym dekoltem i bez ramion.
– Cześć! – szczebiocze Merrill.
– Czy ty nie powinnaś być teraz w pracy? – pytam.
– Mogłabym cię spytać o to samo, kociaku – Isabela puszcza do mnie oko.
– Nie mam pojęcia, jak ten Bodahn to robi – jęczę. – Jak tak mały człowiek psuje aż tyle krzeseł?
– Może robi to specjalnie, by móc cię zobaczyć – mówi Isabela, a ja nie mogę powstrzymać śmiechu.
– To by wszystko tłumaczyło – zgadza się Merrill.
– Ale czy nie może ich przynosić po kolei, zamiast wszystkich na raz?!
Bodahn prowadzi rodzinną restaurację Bodahn & Sons. Raczej sam nie zniszczył tych wszystkich krzeseł… Prawdopodobnie jego syn, Sandal, miał z tym coś wspólnego.
– Bardziej się opłaca przynieść wszystkie na raz, kociaku. A jeśli chodzi o mnie – mówi Isabela, klepiąc się po policzku. – Mam za chwilę spotkanie. U dentysty.
– Naprawdę?
Znam Isabelę. Znam ją. Patrzy na mnie, potem na Merrill, aż w końcu się uśmiecha.
– Oczywiście, że nie. Po prostu się zmęczyłam robotą.
Isabela pracuje w jakimś biurze i tego nienawidzi. Najwyraźniej przyjęła tę pracę, bo myślała, że będzie jak w jakimś zabawnym sitcomie.
– Ale mam dla was dobre wieści, moi kochani. Robię kursy barmańskie, więc może wreszcie wyrwę się z tej roboty!
– Och, to wspaniale! Bycie barmanem brzmi jak coś, co chyba bardziej przypadnie ci do gustu – mówi Merrill.
– Nie mogę się doczekać, aż skończę z tym biurem – jęczy Isabela. – Tak bardzo męczy mnie ubieranie się stosownie do pracy. I nie, Hawke, nie miałam tam na sobie tej bluzki.
– Przecież wiem! Nie musisz mi tego mówić.
– Po prostu stwierdzam fakt. Mam duże cycki. Co im do tego? – Bela stopniowo zaczyna się irytować.
– Uważam, że twoje piersi są bardzo ładne, Isabelo – stwierdza Merrill.
– Zgadzam się. Bardzo ładne.
– Dziękuję. Też tak sądzę – uśmiecha się. – Dobra, wracając do tematu. Wiem już, że mój kociak się obija, ale co robi moja mała Stokrotka?
– Jest dzisiaj mały ruch w sklepie, więc postanowiłam trochę odpocząć – Merrill wskazuje na fioletową świeczkę, która pali się za nią. – Czujecie to? Och, w sumie to nie jesteście w stanie. Ale to bardzo uspokajający zapach! Dzisiaj mieliśmy nową dostawę.
– Oddałbym życie za choćby jedną wizytę w twoim hipisowskim sklepie – mówię zupełnie serio. Kocham świeczki zapachowe. Nie wiesz, czym jest prawdziwa rozkosz, jeśli nie zażyłeś gorącej kąpieli otoczony czteroma waniliowymi świeczkami.
Tak, jestem znawcą w tym temacie.
– To wcale nie jest hipisowski sklep – mówi Merrill, ale jej uśmiech sugeruje coś innego.
– Proszę cię. Sprzedajecie tam dosłownie wszystkie zapachy świeczek – mówi Isabela, przeciągając się. – Nawet te dziwne, jak… Miasto Mężczyzn. Czy właśnie to kupiłaś Andersowi w tamtym roku?
– Tak. Chyba mu się spodobała – rozpromienia się Merrill.
– To brzmi jak idealna świeczka dla Andersa – stwierdzam.
Wprawdzie nie traktował pobłażliwie Fenrisa po wczorajszym małym przesłuchaniu, ale… Nadal mam wątpliwości. Ogromne. Uwielbiam Andersa, ale ten człowiek to… przeżycie. Jazda bez trzymanki. Nie dla ludzi ze słabym sercem albo małymi pokładami cierpliwości.
– Jak w ogóle pachnie Miasto Mężczyzn? – Isabela podpiera podbródek na dłoni. – Jak szatnia na siłowni?
– Um… – Merrill marszczy brwi, koncentrując się. – Chyba jak pacha. Ale taka ładnie pachnąca pacha.
– Ładnie pachnąca pacha?
Nie mogę w to uwierzyć.
– Tak! – uśmiecha się Merrill. – Bardzo piżmowo.
– Będę musiał później o to zapytać Andersa – mówię, próbując zachować poważną minę.
– Och, zdecydowanie – Isabela puszcza mi oko.
– Nawet się nie waż mnie z nim spiknąć, Bela.
Jedna „Operacja” to już zdecydowanie za dużo.
– Co? Spiknąć cię z nim? Nigdy w życiu! – patrzy na mnie, jakby właśnie wyrosła mi kolejna głowa.
– To po co do mnie tak mrugnęłaś?!
Stałem się niesamowicie wyczulony na każdą zaczepkę Isabeli. Każde takie mrugnięcie może przeważyć o moim losie.
– Robię to automatycznie! – prycha Isabela. – Boże, ty i Anders… – zaczyna się śmiać.
– To by nigdy nie wypaliło – stwierdza Merrill. – Nigdy.
– Z jaką osobą w ogóle Anders chciałby być?! – Isabela nie przestaje się śmiać.
– Na pewno z kimś bardzo, bardzo zainteresowanym niedolą magów w grze MMO – zauważam.
– I bardzo kochającym koty – dodaje Merrill, a Isabela prawie płacze ze śmiechu.
– Merrill? – odzywa się nagle głos, którego nie poznaję.
– Och. Och, Marethari! Już idę! – Merrill odwraca się od swojego laptopa, po czym wraca na chwilę do nas. – Przepraszam was, muszę już iść!
– To jej szefowa – szepczę.
– Aha – odszeptuje Isabela, nadal rozbawiona.
Merrill macha do nas ostatni raz, a po chwili jej okienko na video czacie staje się czarne.
– Nie oberwie się jej za to. Marethari jest okej – a przynajmniej tak mówiła mi Merrill.
– I tak nikogo nie było w sklepie. A poza tym poleciła nam Miasto Mężczyzn – Isabela marszczy nos.
Boże, kto w ogóle wymyśla takie świeczki? – znowu się śmieję. – Ach, a tak w ogóle, to przeglądaliśmy wcześniej poradniki o odpowiednim rozkładaniu statystyk postaci. Próbuję się nauczyć jak być dobrym tankiem.
– Ty? Dobrym tankiem? – unosi brew. – Niemożliwe.
– Dziękuję za twoje wsparcie. Naprawdę wiele dla mnie znaczy.
– Przecież tylko żartuję, kociaku – mówi Isabela, posyłając całusa w moją stronę. – Nie przejmuj się tym, co mówią te wszystkie nerdy na forach. Świetnie sobie radzisz! W sumie, skoro mamy teraz dwóch innych tanków w gildii, to możesz sobie pozwolić na lenistwo.
– Ale nie chcę, żeby Fenris myślał, że nie umiem grać!
Właściwie to numer jeden na Liście Moich Obaw: Fenris myślący, że nie znam się na tej grze. Mam reputację do utrzymania. Przecież w końcu pojawiłem się na białym koniu i uratowałem go z rąk kościotrupów! Cóż… W sumie to sam sobie z nimi poradził. Fenris wie co robi, sądząc po tym, jak szybko przebiegła wczoraj walka z Matką Lęgu.
– Ej, jeśli Fenris nie pokocha twojego okropnego tankowania, to nie jest wart twojego czasu – mówi Isabela, sięga do szafki i wyjmuje z niej butelkę whiskey. – I uwierz mi, jestem pewna, że to pokocha.
– Isabela, jest dopiero środek dnia.
– Wiem – kobieta zdejmuje korek z butelki i bierze duży łyk.
– Garrett.
– Jasna cholera! – podskakuję z zaskoczenia.
W drzwiach stoi Carver z Milesem u nogi.
– Ojeju, wygląda na to, że kociak jest w tarapatach – chichocze Isabela.
– Jak ty—?
Ach. Racja. Zapasowy klucz. Powinienem mu go już dawno zabrać.
Carver patrzy na mnie, cały zaczerwieniony. Milesa, z drugiej strony, jak zawsze nic nie obchodzi.
Odwracam się do Isabeli.
– Ja, uch, muszę iść.
– Zauważyłam. Baw się dobrze! – dziewczyna pije jeszcze trochę whiskey, a ja zamykam laptopa.
Cholera. Teraz będę musiał spojrzeć bratu w twarz. Odwracam się do niego powoli i obdarowuję go moim najlepszym Uśmiechem Garretta (który jest całkiem czarujący, jeśli zmrużysz oczy).
– Z kim rozmawiałeś? – jego głos brzmi dziwnie, jakby gardłowo.
– Z Isabelą? – wstaję, poprawiając koszulę. – Rozmawiałeś już z nią kiedyś.
– Nie… Nie o nią mi chodzi – Carver marszczy brwi. – Tylko o… tę drugą.
– Och, Merrill?
Jak tak teraz o tym myślę, to Carver jeszcze jej nie poznał. Chyba nigdy z sobą nie rozmawiali, ale jestem pewien, że kiedyś mu o niej wspominałem.
Carver nieprzerwanie gapi się na mnie, co robi się dziwne po paru chwilach. W końcu Miles prycha i drepta w moją stroną.
– Jestem gotowy, by naprawiać jeszcze więcej krzeseł – mówię, próbując wyrwać mojego brata z tego transo-podobnego stanu, w który wpadł. Po chwili mruga kilka razy i pociera twarz dłonią.
– Tak. Krzesła. Racja. Chodźmy. Mama cię zabije.
Szczerze mówiąc dziwi mnie, że to Carver mnie jeszcze nie zabił. Ale na to akurat nie narzekam.

~
– Czy ktoś może mi przypomnieć, dlaczego to robimy?!
Isabela, Fenris, Merrill i ja stoimy przed wejściem do lochów. Zazwyczaj nienawidzę wszystkich lochów tak samo, ale… Kościany Szyb to mój drugi najbardziej znienawidzony loch w całej grze. (Moim numerem jeden są Głębokie Ścieżki. Jeśli zaprosisz mnie do drużyny i jakimś sposobem wrobisz w pójście z tobą na Głębokie Ścieżki, to przysięgam, że wyloguję się nawet, jeśli twoja drużyna to magowie wyłącznie wyspecjalizowani w leczeniu. Zostawię was wszystkich na pewną śmierć. Tak to już jest w życiu).
– Potrzebujemy Kła Smoka do misji Zielarza – mówi Isabela. – A bossem w Kościanym Szybie jest…
– Smok! – oświadcza Merrill.
Ktoś pisze coś na czacie grupowym.
[P] Fenris [Fenris]: nienawidzę tego miejsca.
Słyszy nas przez słuchawki, ale my go jeszcze nie. Powiedział, że wkrótce kupi nowy mikrofon, więc na razie nadal odpisuje nam na czacie grupowym. Było to najpierw trochę niezręczne, ale teraz… Chyba przywykłem.
– Widzicie? Nawet Fenris się ze mną zgadza – mówię, irytując się. – Nie mamy nawet przy sobie medyka!
– Anders musiał się zwijać w ostatnim momencie – informuje mnie Isabela, a jej postać kładzie dłoń na biodrze i zaczyna niecierpliwie tupać nogą. – Mówił coś o tym, że „umowa nie wypaliła”. O co chodziło? A kto go tam wie. Ważne, że mamy Merrill!
– Merrill, uwielbiam cię, naprawdę, ale nie umiesz leczyć. W zasadzie jesteś dokładnym przeciwieństwem leczenia.
[P] Fenris [Fenris]: nawet jeśli mielibyśmy medyka…
[P] Fenris [Fenris]: nadal bym nienawidził tego miejsca.
[P] Fenris [Fenris]: czy ktoś z was czytał o jego historii? ohyda.
– Och, tak! – mówi Merrill. – Jakiś mężczyzna rzucił smokowi swoich niewolników na pożarcie. Wstrętna sprawa.
– Po prostu wróćmy do Kirkwall i zajmijmy się craftingiem – wyję do mikrofonu.
– Kociaku, zachowujesz się jak jakiś cienias – deklaruje Isabela, a okienko prywatnych wiadomości pojawia się na moim ekranie.
[PW] Isabela [likebigboats69]: PRZESTAŃ BYĆ TAKIM MIĘCZAKIEM TY C I E N I A S I E
[PW] Isabela [likebigboats69]: bądź dużym silnym chłopcem dla fenrisa plz
[PW] Isabela [likebigboats69]: jak masz mu się podobać skoro ciągle tylko marudzisz???
[PW] Garrett [dragonhawke]: ale ja naprawdę nie lubię lochów!!!!!
Isabela ma rację, ale nie zgodzę się z nią bez względu na wszystko.
– Ugh, dobra. Dobra! Ale… – urywam, bo Miles zaczyna lizać moją stopę. – Argh! Miles! Przestań! Rozpraszasz mnie – odganiam go drugą nogą.
[PW] Isabela [likebigboats69]: NIE WAŻ SIĘ ZMIENIAĆ TEMATU NA PSA
– Dobra, w takim razie: wyruszamy! – krzyczy Isabela, biegnąc w stronę jaskini.
Loch [ Kościany Szyb ] rozpoczęty.
– Zabijmy smoka! – Merrill biegnie tuż za Isabelą.
Znowu zaczynam jęczeć.
– Fenris. Tak bardzo, bardzo przepraszam.
[P] Fenris [Fenris]: nic się nie stało. spróbujmy wyciągnąć z tego jak najwięcej.

~
Kopalnie Kościanego Szybu są obrzydliwe, całe porośnięte mchem i błotniste, a w dodatku rzucające się na nas pająki przyprawiają mnie o krzyk. Merrill też, ale ona sądzi, że pająki są urocze, więc to chyba okrzyki zachwytu.
Isabela nie przestaje się ze mnie śmiać, ale przynajmniej robi to z miłością, a Fenris też zdaje się całkiem dobrze bawić (chociaż gdyby miał mikrofon, mógłbym być tego zupełnie pewny).
Staram się z całych sił być dobrym tankiem, ale… Fenris tak świetnie sobie radzi. Nie mam pojęcia, jakim cudem jeszcze nie zauważył, jaką porażką jestem.
Jest aż tak dobry.
Raz na jakiś czas rzuca losowymi ciekawostkami o tej kopalni, ale stara się, by nie były zbyt długie i nudne (w przeciwieństwie do pewnego maga, którego wszyscy znamy i kochamy), więc jest… miło. Trochę żałuję, że nie zwracałem uwagi na fabułę tej gry, bo mielibyśmy wtedy kolejny temat do rozmowy.
Za każdym razem gdy coś napisze, powtarzam w kółko „ach, aha”. Albo „łał”. Mówię bardzo dużo „łał”.
Ale to chyba dobrze, prawda? To super być tak entuzjastycznym. Wcale nie próbuję sprawić, by Fenris mnie bardziej polubił.
Okej, może trochę.
Nagle Fenris używa szczególnie widowiskowej umiejętności, by powalić ogromnego pająka oznaczonego jako „Królowa Pająków”. Jego postać pobłyskuje jasnym, niebieskim światłem, gdy przeszywa bestię, a jej punkty życia spadają do zera.
– Łał – jąkam się. – Fenris, ty— To było niesamowite.
[G] Fenris [Fenris]: dzięki. lubię mieszać umiejętności z różnych klas.
– Robi wrażenie! – Isabela przecina się przez kolejnego ogromnego pająka. – Powinieneś nauczyć Hawke’a tak tankować. Jest zupełnie do bani.
– Właściwie to jestem tylko w połowie do bani – mówię, dobijając samodzielnie potwora.
[G] Fenris [Fenris]: sądzę że jesteś w tym całkiem dobry
Dostaję powiadomienie o prywatnej wiadomości i przez chwilę waham się, czy ją otworzyć.
[PW] Isabela [likebigboats69]: SĄDZI ŻE JESTEŚ W TYM CAŁKIEM DOBRYYYYYYYYYYY ;) ;) ;)
Wydaję z siebie dziwny jęk (co się z tobą dzieje, Garrett?), ale umiejętnie zmieniam go na kaszlnięcie, a następnie wracam do czatu grupy, bo zdecydowanie nie jestem w stanie odpowiedzieć na to werbalnie. Nie ma mowy.
[G] Fenris [Fenris]: lubię klasy w tej grze bo nie trzeba się trzymać schematów.
[G] Fenris [Fenris]: może nie jesteś świetnym tankiem, ale zadajesz dużo obrażeń. większość tanków tego nie potrafi.
[G] Fenris [Fenris]: jeśli dodasz więcej punktów do kondycji, będziesz zagrożeniem dla innych wojowników. szczególnie jeśli skupiają się tylko na tankowaniu
[P] Fenris [Fenris]: w pojedynku jeden na jeden z łatwością byś ich pokonał.
Jestem cały czerwony.
To prawdopodobnie najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek powiedział na temat moich umiejętności w tej grze. Kiedykolwiek.
Nie jestem w stanie wydusić z siebie słów. Po prostu gapię się w ekran.
– Och, Fenris! To super, że znasz się na tym wszystkim – mówi Merrill. – Tak się cieszę, że do nas dołączyłeś! Mam pomysł. Może podszkolisz Garretta w walce?
O mój boże.
Czy Merrill właśnie rozpoczęła Fazę Drugą Operacji Zaliczyć w Górnym Mieście? Czy to się właśnie stało? I zrobiła to Merrill?
– Uch, nie musisz! Jakoś daję radę. Stopniowo – nie chcę go męczyć ani wyjść na zdesperowanego, bo to by było niezręczne. Wystarczy mi świadomość, że uważa, iż jestem „w tym całkiem dobry”.
– Ale Garrett, przecież sprawdzałeś wiele poradników w internecie i nie mogłeś zrozumieć ani jednego.
On nie miał tego wiedzieć, Merrill.
[G] Fenris [Fenris]: to nic. sam nie rozumiem połowy z nich.
[G] Fenris [Fenris]: pomogę ci jeśli chcesz.
– Och, uwierz mi, pragnie tego – śmieje się Isabela.
– Cicho! – moje policzki nadal płoną. Tak bardzo się cieszę, że nie mam teraz włączonej kamerki. – W sumie trudno to wszystko samemu ogarnąć – śmieję się, ale brzmię jak psychopata.
Pomogę ci, jeśli chcesz.
Miles wskakuje na moje łóżko. To zazwyczaj strefa bez-Milesowa, ale tym razem pozwalam mu tam wejść.
Pomogę ci, jeśli chcesz.
Dostaję prywatną wiadomość.
[PW] Merrill [bloodydaisies]: Nie ma za co Garrett <3 :^)
Nie mogę w to uwierzyć. Merrill jest geniuszem. Malutkim, uroczym, jedzącym zupę ogórkową geniuszem.
– Czas na ostatniego bossa! – oświadcza Isabela, podskakując z radości. Wszyscy jesteśmy umazani krwią i stoimy pośród niezliczonych zwłok pająków.
[G] Fenris [Fenris]: tak. powinniśmy iść dalej.
– Och, nie mogę się doczekać! Kocham walczyć z tymi potworami. Są takie duże! – słyszę, jak Merrill klaszcze w dłonie z podekscytowania. – Jeszcze tylko jedno szybkie zaklęcie ochronne…
Zaczyna świecić się na czerwono. Zupełnie nie rozumiem magii krwi.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze nie umarliśmy.
Isabela, jak na racjonalnego łotra przystało, wbiega jako pierwsza do lochu bossa, a my podążamy za nią.
Nie jesteśmy już w jaskiniach, tylko na kamiennej platformie, a przed nami rozciąga się jałowy krajobraz. Smok wydaje z siebie przerażający wrzask, a następnie gwałtownie zlatuje na ziemię. Jego skrzydła są ciemno fioletowe i przysłaniają słońce.
Kocham smoki. Tak bardzo kocham smoki.
– Kocham smoki! – wołam, a potwór ląduje przede mną i wypluwa na mnie falę ognia.
– Co ty nie powiesz – komentuje Isabela, wyciągając swoje sztylety. – Gotowi?
– Tak! – potwierdza Merrill.
– Zawsze – choć nadal się palę, łapię za swój miecz i zamierzam się na głowę smoka.
[ Tryb: Sojuszniczy Ogień Aktywowany – likebigboats69 ]
– Co—
Isabela przebija mnie sztyletem. Szybko. Brutalnie. Następnie jednym płynnym ruchem chowa noże do pochew.
Mija chwila, zanim moje ciało opada bezwładnie na ziemię i jestem… martwy.
– ISABELA?! – krzyczę, a Miles prycha i przewraca się na drugi bok na moim łóżku. – Isabela, co to kurwa było—
Sorry, kociaku. Musi być jakaś równowaga w naturze – rzuca się ze sztyletami na smoka. – A ty zostawiłeś mnie na pewną śmierć ostatnim razem.
O mój boże.
Pomioty. Bethany. Zevran. To ich wina!
– To nie była moja wina! Jak możesz mi to robić? Nie wierzę! Morderstwo! Halo, policja—
Moje biedne, palące się zwłoki połyskują na czerwono, a szkarłatna aura wędruje aż do postaci Merrill.
– Do jasnej cholery, ty też?
– Szkoda, żeby się zmarnowało – tłumaczy Merrill, odzyskując punkty życia, które wcześniej zmarnowała używając magii krwi.
[G] Fenris [Fenris]: krwawe poświęcenie. nieźle.
Magia krwi! „Szybkie zaklęcie ochronne”, ta jasne! To był spisek!
– Zostałem brutalnie zdradzony – rozpaczam po mojej biednej postaci.
– Och, daj już spokój – mówi Isabela.
Et tu, Brute?!
Isabela i Merrill zaczynają się śmiać. Fenris pewnie też.
Chciałbym móc go usłyszeć.
Trochę się za to nienawidzę, bo jest zbyt dużo zmiennych, a ja nawet go nie znam, ale… Zaczynam się przełamywać.
Patrzę, jak zabijają smoka i próbuję udawać obrażonego, gdy Merrill niewinnie stwierdza, że nie udałoby im się gdybym nadal żył. (Chociaż ma zupełną rację. Za bardzo kocham smoki, żeby efektownie z nimi walczyć – za bardzo się rozpraszam patrząc na ich super skrzydła). Isabela bierze Kieł Smoka i wszyscy wracamy do Kirkwall, by oddać go NPC-towi.
Nagle dostaję prywatną wiadomość.
[PW] Fenris [Fenris]: daj znać jeśli będziesz chciał obgadać te statystyki dla wojowników.
[PW] Fenris [Fenris]: naprawdę chętnie ci pomogę.
Moja klatka piersiowa nadal boli mnie od śmiania, a policzki ciągle pieką, bo Merrill i Isabela nabijają się z fryzury jakiegoś biednego NPC-ta. Są okropne.
Nie chcę, żeby Fenris wiedział jak bardzo nieudolny jestem, ale mimo całego ryzyka i wszystkich zmiennych…
Chcę go lepiej poznać.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Bardzo, bardzo chętnie przyjmę twoją pomoc!

Tagged: , , ,

5 komentarzy:

  1. Wciąż nie jestem w stanie zdecydować się, czy bardziej kocham tego fanfica, czy Ciebie za tłumaczenia ;') Żałuj, że nie widziałaś mojego zrywu, jak tylko zobaczyłam, że kolejny rozdział już jest! Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję, że wakacje się udały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh dziękuję ci bardzo! <3 Mam teraz trochę czasu po wakacjach, więc spodziewaj się kolejnych rozdziałów o wiele szybciej niż poprzednich :> Btw jesteś tak wiernym fanem, że chyba wkrótce zrobię ci jakiś medal za wytrwałość i cierpliwość xd

      Usuń
    2. Nie ma tego złego, jak widać przez cały ten czas nie doceniałam swojej cierpliwości :'D Zresztą, dla fenhawke wszystko xD Preferuję ordery z kartofli, bardzo mile widziane, choć nie wymagane.

      Usuń

Fanfiction i tłumaczenia by Rammaru © 2013 | Powered by Blogger | Blogger Template by DesignCart.org