Les Miserables – Enjolras/Grantaire - AU - Poprzednie rozdziały
____________________
Od
tłumacza: To
opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem fanfiction „Paris burning"
autorstwa thecitysmith, które
możecie znaleźć w oryginale tutaj.
Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet
najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli tego ogromnego kunsztu literackiego.
Grantaire wiedział, że był brzydki.
Nawet jego imię było brzydkie, choć odrzucił je wiele lat temu.
Parys – bezużyteczny syn. Nie tak szanowany jak Hektor, nie tak przerażający
jak Achilles, nie tak kochany (ha!) jak Patrokles. Nie, to on był tym, który
kradł, rozpoczynał wojny oraz przyczyniał się do śmierci wszystkich, których
kochał, by potem samemu umrzeć w hańbie i zapomnieniu.
Więc teraz był
Grantairem. To powszechne, proste imię zabrał od żołnierza, który jako pierwszy
zaoferował trochę płynnej odwagi chłopcu,
który (jak myślał) był młodym, nerwowym rekrutem te wszystkie wieki temu. Grantaire
nawet już zapomniał, która wojna to była. Zapamiętał tylko łagodne oczy
żołnierza. Umarł za swoje miasto, razem z rzeszą innych. Wrzucili ich do ziemi.
„To było zwycięstwo” – Grantaire pamiętał słowa Króla – „Śmierć była dla nich
zaszczytem”. W takim razie dlaczego nie ma nawet grobów tam, gdzie polegli? Grantaire
pamiętał jak przez mgłę, że przyjął to imię jako protest. Chciał, by łagodne
oczy i bezcelowa śmierć mężczyzny coś znaczyły.
Teraz wiedział, że nazwa
ta była tylko kolejną rzeczą, którą ukradł wraz z jego życiem.
Cóż, było to trochę
bardziej ponure, niż jego codzienna melancholia. Grantaire spojrzał
podejrzliwie na butelkę w swojej ręce. Była tak samo beznadziejna jak zawsze, a
raczej to on był tak samo beznadziejny.
Oczywiście nie zawsze
taki był. Kiedyś kochał świat. Pamiętał, z jakim zapamiętaniem pochłaniał
filozofię i sztukę, marząc, by ludzie przybywali do Paryża – do niego – by się
inspirować. By zakochać się w nim, w ziemi, budynkach, niebie, a nawet w sobie
nawzajem. By kochać tak, jak on kochał swój naród. A kochał go tak bardzo, że
chciał dać mu cały świat.
Teraz… Cóż.
Przypuszczał, że to jednak dobrze, iż był w połowie zbudowany z katakumb. Mógł
znaleźć w sobie pustkę i zepchnąć w dół, w dół, w dół, w ciemność wszystko, by
już nigdy tego nie odnaleźć. Grantaire znowu pociągnął z butelki, a świat się rozmazał.
Jakiś czas później
otworzył oczy. Promienie słoneczne wdzierały się do pokoju przez zamknięte okiennice.
Intuicja podpowiadała mu, że było kilka godzin przed zmrokiem, co oznaczało, że
spóźnił się na zebranie Przyjaciół Abecadła.
Prawdę mówiąc, nie
chciał tam iść. Cierpiał, widząc jak ludzie go kochają, naprawdę kochają. Cierpiał,
próbując sprawić, by jego przyjaciele go znienawidzili, mimo że nadal mówili o
Paryżu głosami pełnymi nadziei. Cierpiał, bo nie miał innego wyboru. Był
Miastem. One nie miały własnej woli. Były zmuszone, by zostać i patrzeć, jak ich
naród buduje je i niszczy z taką samą łatwością. Miasta były niewolnikami
kaprysów swoich ludzi.
(A on nadal ich kochał)
Grantaire pił dalej. Choć
alkohol znieczulał ból blizn, które krzyżowały się na jego plecach, nie był w
stanie zagłuszyć jego marzeń. Desperacko pragnął, by przestali w niego wierzyć,
jednak jednocześnie bał się, że kiedyś rzeczywiście to zrobią.
Czy nie miał prawa, by
marzyć o lepszym jutrze? Jakiś cichy głos w jego głębi wrzasnął, zanim alkohol
zdołał go utopić. Czy wszystkie Miasta nie miały do tego prawa? Pamiętał kilka z
jego listów do innych Miast, zanim zupełnie przestał się z nimi komunikować, błagając
o ciszę. Być może był głupcem, ufając tym, którzy kiedyś zapewne będą jego wrogami,
jednak ta wieczna, paląca samotność zmusiła go do odezwania się do innych Miast.
W końcu ludzie nigdy nie byliby w stanie zrozumieć znaczenia tych snów.
Snów, które wskazywały
im drogę. Snów, które miały dać im nadzieję lub ich ostrzec. Wszyscy wiedzieli,
co oznaczały statki kotłujące się w brzuchu Londynu w jej koszmarach, a dzięki wizjom
o sobie nawzajem, Wiedeń i Budapeszt nieśmiało zaczęli rozmawiać. Nawet mały
Waszyngton namalował rysunek lecącego mężczyzny i uśmiechającego się księżyca
ze swoich marzeń, choć jego młodość sprawiała, że znaczenie ich było trochę bardziej
abstrakcyjne, niż zawsze.
Ale Paryż… Paryż śnił o
Enjolrasie.
____________________
Od
autora: Nie zapomnijcie sprawdzić mojego tumblra
(thecitysmith), pełnego faktów i headcanonów
o Miastach!
Od tłumacza.2: Zdecydowałam się tłumaczyć "Les Amis" na tak jak w polskim przekładzie książki, czyli "Przyjaciele Abecadła" mimo tego, że brzmi to poniekąd gorzej.
Od tłumacza.3: Długo (?) wyczekiwany trzeci rozdział. Mam nadzieję, że ktoś nadal to czyta (wiem, że przynajmniej jedna osoba to czyta - dziękuję Julianie za ponowną korektę). W czwartym i piątym rozdziale zaczyna się wartka akcja i konfrontacja bohaterów, więc wreszcie odejdziemy od tych długaśnych opisów i flashbacków (choć ich w dalszych rozdziałach także będzie trochę). Jednak na to raczej będziecie musieli poczekać, bo rozdziałów przetłumaczonych na przyszłość mam trzy, ale w korekcie obecnie dopiero jeden, więc dużo czasu minie, zanim pojawią się na blogu. Może wyrobię się na Gwiazdkę (hehe).
Nowy rozdział! Nie mogłam się doczekać :-) Twoje tłumaczenie jest bardzo zgrabne i przyjemnie się je czyta. Co do treści to Grantaire jest taki dramatyczny i jego kreacja w tym opowiadaniu jest jedną z najlepszych :-) Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, oprócz tego, że nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten rozdział to miód na oczy ^^
OdpowiedzUsuńPowiedzenie, że czyta się jednym tchem jest już za bardzo nadużywane, dlatego tego nie powiem. Chcę tylko wspomnieć, że to jest okropne, co robisz, Rammaru. Jak tak się czyta i człowieka już zaczyna wciągać, to nagle jest koniec. Po prostu automatycznie chce się więcej!
(*Mikołaju, nie chcę skarpet. Proszę przynieś mi w prezencie 4 rozdział pls!*)
Taaak, tak bardzo zgadzam się z tobą w kwestii tego dramatycznego Grantaira! Może własnie dlatego ten tekst tak bardzo przypadł mi do gustu - R wreszcie jest czymś więcej niż butelką wina i miłością do Enjolrasa. Najlepiej widać to będzie w kolejnych rozdziałach, więc mam nadzieję, że nadal będziesz mnie czytać ;>
OdpowiedzUsuńHahahaha nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym odpuścić sobie szkołę i zająć się tylko tłumaczeniem, ale niestety nie mogę - Enjolrasa i Grantaira zastępuje mi Tadeusz i Zosia, więc szanse na 4 rozdział w tym miesiącu są nikłe ;-; Aczkolwiek postaram się opublikować go jak najszybciej, bo nie mogę patrzeć na cierpienie moich ukochanych czytelników~ ;d
OdpowiedzUsuńOczywiście, że będę :-D Przeczytać po angielsku to jedno, ale w ojczystym języku jednak najfajniej ;-) Swoją drogą także przerabiam teraz w szkole Pana Tadeusza i mogę ci nieco urozmaicić romantyzm, jeśli pozwolisz. Mickiewicz i Słowacki to slash narodowy o nazwie SŁOWKIEWICZ <3 Teraz omawianie czegokolwiek co napisali przyjmie nową formę XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi wybaczysz, ale komentarz odniosę do całości tłumaczenia ;) Fanką ExR jestem od dawna, a mianowicie od kiedy po raz pierwszy obejrzałam 25anniversary a następnie przeczytałam książkę :) Nie znałam wcześniej Paris Burning i po przeczytaniu oryginału stwierdzam, że jesteś bardzo odważna podejmując się tłumaczenia czegoś naprawdę trudnego. Wyszło ci to zaskakująco zgrabnie, czyta się tekst przyjemnie i nic w nim nie zgrzyta. Dlatego gratuluję, ponieważ podjęłaś się trudnego zadania i wyszłaś z niego zwycięsko :) Nie mogę się doczekać przyszłych rozdziałów, a zwłaszcza tych z "dziką" stroną R'a ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo czasu na tłumaczenie
Bardzo, bardzo dziękuję, szczególnie, że mam ostatnio bardzo mało czasu na tłumaczenie czy pisanie czegokolwiek. To miłe, że komuś nadal chce się czytać te moje wypociny :') Oryginał jest wspaniały i cieszę się, że to moje coś jest przynajmniej namiastką geniuszu autora (a przynajmniej starałam się, by tak było. Były i są nadal rzeczy, których nie da się przetłumaczyć, bo nie mamy takich słów w języku polskim [albo ich tłumaczenia są zupełnie inaczej nacechowane] D:).
OdpowiedzUsuńTakkk, ja też nie mogę się doczekać tych rozdziałów! Pamiętam, jak postanowiłam wziąć się za to tłumaczenie - to był 9 rozdział i zdania "He’s your citizen, yours to take. Bring him to the forest. See his skin lit with nothing but starlight and blood", bo wtedy już wiedziałam, że to będzie wybitny tekst (głównie przez ten zmieniający się, bogaty charakter postaci) i że więcej ludzi musi go poznać. W każdym razie - dziękuję jeszcze raz za motywację do dalszego tłumaczenia~!
Boże. Słowkiewicz. To wszystko tłumaczy, tę iść nienawiść, zazdrość... Ah, jak ja kocham love/hate relationships.
OdpowiedzUsuń