Todd Allison and the Petunia Violet – Elijah/Meredith - SPOILERY
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem „Hazy" autorstwa Phantasm1313, które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli tego ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2: Ten tekst posiada spoilery do rozdziału 13 "Love and Libel" komiksu Todd Allison and the Petunia Violet. Czytać na własną odpowiedzialność.
Od tłumacza.3: Chciałam wstawić cokolwiek, a że miałam ten tekst - oto jest. Łał jestem pewna, że zupełnie nikt nie czytał tego webcomica, więc możecie przeczytać go tutaj. Grafika bardzo szybko się poprawia i postaci są wspaniałe, więc bardzo łatwo się w nich zakochać i przez nie cierpieć. To właśnie cierpienie było przyczyną przetłumaczenia tego oto krótkiego tekstu. [Za korektę ponownie dziękuję Ernestowi (chyba? nie pamiętam, kto mi to poprawiał, ale ty, Erneście, jesteś najbardziej prawdopodobny)]. Miłego czytania.
Od tłumacza.3: Chciałam wstawić cokolwiek, a że miałam ten tekst - oto jest. Łał jestem pewna, że zupełnie nikt nie czytał tego webcomica, więc możecie przeczytać go tutaj. Grafika bardzo szybko się poprawia i postaci są wspaniałe, więc bardzo łatwo się w nich zakochać i przez nie cierpieć. To właśnie cierpienie było przyczyną przetłumaczenia tego oto krótkiego tekstu. [Za korektę ponownie dziękuję Ernestowi (chyba? nie pamiętam, kto mi to poprawiał, ale ty, Erneście, jesteś najbardziej prawdopodobny)]. Miłego czytania.
____________________
Elijah drzemie rozłożony
na kanapie. Jego długa noga krzyżuje się elegancko z drugą, ukazując kawałek
fioletowej skarpetki. Twarz, która opadła mu bezwładnie we śnie, jest częściowo
przysłonięta przez rondo fedory. To był
dla niego ciężki dzień w pracy, myśli Meredith.
Meredith… stoi gdzieś z
nim w pomieszczeniu, ale nie jest pewien gdzie. Ciągle widzi wszystko pod innym
kątem, więc podejrzewa, że musi chodzić po pokoju. Czuje jednak, że stoi w
miejscu. Coś zimnego i ciężkiego wciśnięte jest w jego dłoń. Gdy patrzy w dół,
niczego tam nie ma.
Jego ręka jest pusta.
Elijah otwiera leniwie
oko i uśmiecha się tajemniczo do Mereditha. Ten grymas wpełza pod jego skórę,
gdy Elijah zaciąga się długo papierosem (skąd on się tu wziął?) i wstaje. Mija
go i wchodzi do kuchni. Meredith drży; ciarki
przechodzą mu po plecach, krew studzi w żyłach. Elijah zostawia za sobą szlak szkarłatu
z każdym kolejnym krokiem.
Mruga i już
go nie ma.
Meredith
nie pamięta siadania, ale przecież musiał, skoro wstał i podążył za nim do
kuchni. Gdy widzi, że mężczyzna nadchodzi, Elijah posyła w jego stronę dekoncentrujący
uśmiech i rozpościera ramiona. Z ciężko bijącym sercem Meredith wbiega na oślep
w jego objęcia i kiedy zbliża swoją twarz do Elijaha, przechylając policzek,
ciężar w jego ręku staje się realny.
Spojrzenie
drugiego mężczyzny łagodnieje, gdy lufa pistoletu dotyka jego klatki
piersiowej.
Nie. Nie
to. Nigdy to. Wyplątuje się z objęć i
kładzie pistolet na blacie.
– Pamiętasz
– Elijah szepcze mu do ucha.
– Elijah,
ja… – zaczyna, ale nigdy nie kończy.
Meredith zrywa
się ze snu na gwałtowne uderzenie w drzwi; jego oczy prawdziwie się otwierają. Patrzy
w dół, w dłoni widzi pistolet.
Elijah drzemie
rozłożony na kanapie. Jego długa noga krzyżuje się elegancko z drugą, ukazując
kawałek fioletowej skarpetki.
Jego oczy są puste. Nawet
po śmierci jest dla Mereditha całym światem.
Kolejne uderzenie w
drzwi.
Och, tak. Policja.
Och.
Czyli jednak udało mu
się dotrzymać słowa.
0 komentarze:
Prześlij komentarz