Les Miserables – Enjolras/Grantaire - Modern AU - Rozdział 2 - A World, Aligning
Grantaire miał niesamowitą
umiejętność powstrzymywania się przed mówieniem rzeczy, których za chwile mógłby
pożałować.
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem drugiego rozdziału „Situational Irony" autorstwa Ryssabeth, które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli tego ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2: Boże, tyle czasu minęło odkąd tutaj coś wstawiłam (ponad dwa miesiące), ale dużo się u mnie działo. Teraz jednak powracam z siedmioma przetłumaczonymi tekstami, ale bez korekty (tutaj nadmienię, że ten tekst także Ernest poprawiał Ernest, za co dziękuję). Sześć z nich jest do tej serii (i kończy jej cykl), a jeden jest crackiem (oczywiście z Les mis, bo jakby inaczej). Jak zawsze przepraszam za brak updatów do Paris Burning, ale do tego trzeba się bardziej skupiać, a te tutaj tłumaczenia traktuję jako sposób na rozpisanie się i odstresowanie :') Anyway, zapraszam do czytania i komentowania :)
____________________
Od tłumacza.2: Boże, tyle czasu minęło odkąd tutaj coś wstawiłam (ponad dwa miesiące), ale dużo się u mnie działo. Teraz jednak powracam z siedmioma przetłumaczonymi tekstami, ale bez korekty (tutaj nadmienię, że ten tekst także Ernest poprawiał Ernest, za co dziękuję). Sześć z nich jest do tej serii (i kończy jej cykl), a jeden jest crackiem (oczywiście z Les mis, bo jakby inaczej). Jak zawsze przepraszam za brak updatów do Paris Burning, ale do tego trzeba się bardziej skupiać, a te tutaj tłumaczenia traktuję jako sposób na rozpisanie się i odstresowanie :') Anyway, zapraszam do czytania i komentowania :)
____________________
– Wyglądasz, jakbyś
czegoś potrzebował – ktoś szepcze nad nim.
Enjolras odrywa więc wzrok
od swojego podręcznika (słowa i tak zaczęły się już zlewać) i unosi brew na widok
Grantaira stojącego przed nim z rękami w kieszeniach.
– Czego, och błagam,
powiedz, dokładnie?
Grantaire jest znajomym
Mariusa, a Enjolras widuje go ostatnio coraz częściej i częściej, bo wszyscy
spotykają się po lekcjach żeby uczyć się do testów końcowych.
– Mojego numeru
telefonu – mówi spokojnie, ale jego dłonie nie opuszczają kieszeni, co zdradza podenerwowanie.
– Naprawdę? – Enjolras
opiera policzek na dłoni. – Spróbuj mnie przekonać. Dlaczego chciałbym mieć twój
numer, Grantaire, przyjacielu Mariusa, studencie sztuki antycznej z
zamiłowaniem do alkoholu?
– Wyczytałeś to z
mojego profilu na serwisie randkowym? – niemal nie może powstrzymać się od
uśmiechu. – Cóż, po pierwsze, czekałem dwa tygodnie żeby użyć na tobie tego
głupiego tekstu na podryw, więc może zastanowiłbyś się nad niedawaniem mi kosza
tak szybko? – podnosi dwa palce – po drugie, to nie tak, że pytam cię o popełnienie związku, tylko ledwie o
popełnienie wymiany tego, co dzisiejsza młodzież nazywa digits.
Enjolras parska
śmiechem i szybko zasłania dłonią usta.
–
Dzisiejsza młodzież? Wyjąwszy ciebie?
– Gdybym chciał poprosić
cię o numer jak prostak, powiedziałbym: hej, czy mogę twoje digits?”, ale oczywiście mam trochę klasy i— i tak w ogóle, muszę się
ogarnąć, przez tę całą rozmowę czuję się jak idiota— więc możesz powiedzieć: „gee,
tak, Grantaire, totalnie możesz dostać mój numer” albo: „nie, dzięki,
przerażasz mnie”.
– Nie ma żadnych pośrednich opcji?
(Enjolras wcześniej nie zwracał zbytnio uwagi na
Grantaira, ale zauważył jego niesamowitą umiejętność powstrzymywania się przed mówieniem
rzeczy, których za chwile mógłby pożałować. A jednak—)
– Żadnego okresu próbnego?
– Nope –
Grantaire przenosi wzrok na półki z książkami, uśmiechając się niepewnie. –
Możesz dać mi albo złudną nadzieję albo zniszczyć moje marzenia. Przykro mi.
– To okrutnie niesprawiedliwe.
– Niesprawiedliwe jest to, że przez cały dzień
chodzisz z tą aureolą na głowie, którą nazywasz włosami, a jakoś ja nie narzekam – zaczyna przestępować z nogi na
nogę. Enjolras przechyla głowę, obserwując go. – Ale nie, spoko. Nieważne. Po
prostu chciałem spytać— wiesz jak to jest.
Cofa się o krok—
—a Enjolras mówi krótkie „zaczekaj”, zanim podnosi
długopis z zamkniętego zeszytu (w końcu przestał robić notatki godzinę temu).
Grantaire czeka.
– Daj mi swoją dłoń.
Grantaire posłusznie wysuwa ją przed siebie.
Enjolras podnosi się z siedzenia, chwyta nadgarstek
Grantaira i zapisuje tam swój numer (upewniając się, czy na pewno jest
czytelny). Odkłada długopis na zeszyt i rozsiada się z powrotem na krześle,
obserwując, jak brunet wpatruje się w swoją dłoń.
– Huh – mówi Grantaire.
– Huh – odpowiada Enjolras.
– Nie sądziłem, że naprawdę dasz mi swój numer.
– Ten świat jest pełen niespodzianek. A teraz muszę się uczyć.
Grantaire kłania się przesadnie, wkłada dłonie do
tylnych kieszeni spodni i znika między regałami pełnymi książek, nucąc cicho pod
nosem.
+0133290065
Możesz
żałować tej decyzji
+0133290065
Ale
przekonamy się
+0133290065
A
teraz przejdźmy do części drugiej
+0133290065
Chcesz
iść na kawę?
Coś mnie tknęło, aby wejść na ten blog, a tutaj proszę następny rozdział :D Czytałam to opowiadanie w oryginale i podoba mi się twoje tłumaczenie, jest bardzo przystępne :)
OdpowiedzUsuńŁał, nie wiedziałam, że ktoś tu jeszcze przychodzi! :D Jak zawsze dziękuję za opinię i zapraszam po więcej już niedługo (czyli nie wiem kiedy, jestem uzależniona od edytora ;d).
OdpowiedzUsuń