Les Miserables – Enjolras/Grantaire - Modern AU - These Moments I Had With You
Za chwilę będę z powrotem.
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem czwartego rozdziału „Situational Irony" autorstwa Ryssabeth, które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli tego ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2: Dobry boże, jak to dobrze, że już koniec roku szkolnego.
Od tłumacza.3: Hahah to się robi coraz bardziej smutne :'D Pamiętam jak to czytałam za pierwszym razem (oczywiście wszystko za jednym zamachem, bo nie mogłam się powstrzymać) - była późna noc, a ja klikałam 'następny rozdział' ze łzami w oczach. Ale i tak najgorsze jeszcze przed nami :> Anyway, jak zawsze dzięki Ernestowi za korektę i zapraszam do czytania i komentowania.
Od tłumacza.3: Hahah to się robi coraz bardziej smutne :'D Pamiętam jak to czytałam za pierwszym razem (oczywiście wszystko za jednym zamachem, bo nie mogłam się powstrzymać) - była późna noc, a ja klikałam 'następny rozdział' ze łzami w oczach. Ale i tak najgorsze jeszcze przed nami :> Anyway, jak zawsze dzięki Ernestowi za korektę i zapraszam do czytania i komentowania.
____________________
– Jaki film chcesz
obejrzeć? – Grantaire woła z przedpokoju, a Enjolras słyszy szelest, gdy wkłada
kurtkę, i metaliczny dźwięk zasuwania suwaka.
Po chwili pojawia się w
zasięgu wzorku, jakby czekając na coś z nieśmiałym uśmiechem, a Enjolras nie
jest w stanie się podnieść ani zaproponować pójścia z nim.
(– Zaczynasz coraz bardziej lubić tę kanapę, przyznaj się.
–
Jestem zmęczony.
–
Jesteś przywiązany.)
– Nieważne. Pasuje mi
wszystko, co dzisiaj wybierzesz.
Grantaire śmieje się.
– Jesteś pewien, że się
dobrze czujesz? Leżysz na kanapie, pozwalasz mi wybrać film – wylicza,
marszcząc brwi z niepokojem. – Dobrze się
czujesz?
– Ta, po prostu jestem
zmęczony. Będę tutaj i będę się czuł doskonale, gdy wrócisz. Kocham cię.
(Zawsze jest coś
specjalnego w sposobie, w jaki Grantaire mruży oczy, gdy Enjolras mówi to jako
pierwszy– zawsze będzie w tym coś uroczego, mimo że od dziesięciu dni jest
trzeźwy i wygląda na bardziej zmęczonego niż zawsze).
– Też cię kocham –
Grantaire pochyla się nad kanapą, by złożyć pocałunek na ustach Enjolrasa i
mówi: – Za chwilę będę z powrotem.
Wychodzi, pogwizdując,
a Enjolras go nie powstrzymuje– zawsze spędza dużo czasu na wyborze filmu (nie możesz całować mnie na jakimkolwiek
filmie), więc Enjolras ma czas na krótką drzemkę na kanapie, której
nienawidzi.
Twarde poduszki wbijają
się w jego plecy, gdy zasypia.
-
W wypożyczalni filmów
nigdy nie ma tłumów, ale kobieta za kasą zna go i nie przejmuje się jego
błądzeniem i myśleniem na głos. (Lubi prowadzić rozmowy z Enjolrasem, mimo że
technicznie rzecz biorąc go tam nie ma, bo tym sposobem jest w stanie wydedukować,
który wybór będzie najtrafniejszy albo przynajmniej akceptowalny).
Przegląda filmy
(klasyczne, rewolucyjne, polityczne) i słyszy, jak Enjolras szepcze poirytowany
za nim.
(– Przecież wszyscy wiemy, że wybierzesz „Pianistę”, po prostu to zrób.)
–
Ćśś – odpowiada mu. – Musimy przejrzeć wszystkie możliwości, bo komuś nie chciało się wybrać.
Enjolras z wypożyczalni
filmów prycha i w końcu cichnie.
Grantaire się nie
śpieszy.
-
Enjolras budzi się o
ósmej trzydzieści – półgodzinna drzemka dobrze mu zrobiła, choć plecy trochę go
bolą (to przez sofę, to zawsze przez
sofę). Grantaire jeszcze nie wrócił (i nie wysłał jeszcze ani jednej wiadomości
o tym dlaczego, och, dlaczego po prostu nie może wybrać
czasami filmu, czy prosi za dużo?).
Enjolras odwraca się na
drugi bok, wciskając twarz w poduszkę i ponownie zasypia.
-
Grantaire wybiera Pianistę, co nie powinno nikogo
zaskoczyć. Jego oddech zamienia się w parę tuż przed zmarzniętą twarzą, gdy
wraca do domu z pudełkiem przyciśniętym do piersi i z uśmiechem (któregoś dnia, myśli sobie, ten film wzruszy Enjolrasa do łez, mogę się
założyć), choć boli go głowa i sucho mu w ustach. Cokolwiek do picia byłoby
darem od niebios. Lub wręcz przeciwnie.
Walczy z bólem w sobie,
z desperacką potrzebą alkoholu (bo to jest
warte – naprawdę, prawdziwie jest), która dygocze w jego piersi.
Rozbłyska światło.
Spogląda przez ramię.
-
Przeciera oczy,
spoglądając na swój telefon – prawie dziewiąta.
Enjolras ziewa,
siadając (i przyklepując włosy, by Grantaire nie żartował z jego „łóżkowej
fryzury”) i przeciąga się.
Jeśli to tyle zajmuje,
Grantaire wybierze Pianistę.
(Pewnie jest
przekonany, że wzruszy go do łez.
To mało prawdopodobne).
-
Ktoś
musi zadzwonić do Enjolrasa.
Ja
muszę zadzwonić do Enjolrasa.
Ktoś
musi—
– O mój Boże, o mój
Boże, o mój Boże, czy jesteś cały, o mój Boże.
Osoba, która w niego
uderzyła, śmierdzi wódką. Na siedzeniu pasażera nadal leży w połowie pusta butelka.
Grantaire śmieje się, przygwożdżony do budki
telefonicznej.
-
Telefon Enjolrasa dzwoni.
Sięga za kanapę, by go wziąć, równocześnie wkładając kurtkę, by pójść po
Grantaira (pewnie znowu cytuje film sam
do siebie), albo przynajmniej spotkać go w korytarzu.
– Halo? Co mogę dla
ciebie zrobić, Joly?
-
Słyszy długi, wysoki
dźwięk.
-
Zatrzaskuje za sobą
drzwi.
:'( i będzie coraz gorzej, ale twoje tłumaczenie jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńDokładnie. Tak bardzo płakałam od trzeciego rozdziału, jak to pierwszy raz czytałam, ahh. Nawet na Paris Burning tak bardzo się nie rozbeczałam jak tutaj. Dzięki za przeczytanie <3
OdpowiedzUsuń