piątek, 23 października 2015

Dragon Age – Hawke/Fenris - Modern AU, Gamer AU
Garrett Hawke jest prostym facetem, którego cieszą proste rzeczy. Na przykład granie w gry MMORPG ze swoimi przyjaciółmi z Kapryśnego Losu – gildii, w której już od pewnego czasu praktycznie nic się nie dzieje. Nagle, gdy wszyscy stają się zainteresowani potencjalnym nowym członkiem – elfim wojownikiem o imieniu Fenris – to, co kiedyś było „przyjemnym spędzaniem czasu” staje się Operacją „Zaliczyć w Górnym Mieście” (albo, jak zwykła mawiać Isabela, „Sprawić, żeby Hawke wreszcie się z kimś przespał”). Łatwo się domyślić, że ta operacja nie zalicza się do prostych rzeczy, za którymi przepada Garrett Hawke.
____________________

Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem pierwszego rozdziału „Wicked Grace" autorstwa lyriumveins (jej tumblr), które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2: Dawno nie wstawiałam nic innego niż Nędznicy, więc czas na coś nowego - Dragon Age. A z racji tego, że gra ta daje możliwość romansowania z postaciami towarzyszącymi głównemu bohaterowi, po przejściu drugiej części znalazłam sobie nowy, ulubiony ship - Fenris i Hawke. Łatwo się domyślić, że zaczęłam czytać wszystkie fanfiction o nich, które tylko wpadły mi w ręce - jednym z nich właśnie Wicked Grace, numer jeden w rankingach fanficów z tego shipu na AO3. I zakochałam się. To było do przewidzenia. Polecam przeczytać oryginał, bo ma masę świetnych gier słownych, których nie dało się przetłumaczyć na polski. Mimo wszystko - zapraszam do czytania i komentowania :D
____________________
Słowniczek (przeczytaj przed tekstem!)
– Wicked Grace – Kapryśny Los. Gra karciana w serii gier Dragon Age.
– Klasy w grze – Wojownik (miecz dwuręczny lub miecz i tarcza), Łotrzyk, Łotr (dwa sztylety lub łuk), Mag (magiczny kostur, laska).
– Kirkwall – miasto-państwo znane także jako Miasto Kajdan, które niegdyś było miejscem pracy niewolników, teraz natomiast podzieliło się na bogate Górne i biedne Dolne Miasto oraz Katownię, miejsce Kręgu Maginów (przymusowej organizacji szkoleniowej dla magów, która szczerze mówiąc jest bardziej więzieniem i dlatego Anders jej nie lubi).
– Gildia, legion – gracze zrzeszeni w zorganizowanej grupie posiadającej nazwę, rangę, strukturę. Posiada oddzielny chat. By dostać się do gildii trzeba otrzymać zaproszenie. Od zwykłej grupy graczy różni się tym, że nie usuwa się po zakończeniu rozgrywki.
– Suweren – waluta w grze, złota moneta.
– Tank, tankować – postać w grze (zazwyczaj wojownik o dużej ilości życia i wartości pancerza), która skupia na sobie uwagę przeciwnika w celu zbierania największej ilości ciosów i obrażeń, by inni członkowie drużyny o mniejszej ilości życia mogli dłużej walczyć.
– Rivanka – Varric nazywa tak Isabelę, ponieważ jej postać rzekomo wywodzi się z krainy Rivan we północno-wschodnim Thedas.
____________________

Jest elfem.
Ma białe włosy dramatycznie przysłaniające mu połowę twarzy.
Jego skóra jest w ładnym, jasnobrązowym odcieniu. Chyba oliwkowym.
Zbroja, którą nosi, jest połączeniem zarówno ciężkiego, jak i cienkiego metalu, co nie jest zbyt dobre dla jego klasy (zbyt lekka dla Wojownika, zbyt masywna dla Łotrzyka), ale…
Wyróżnia się. Wyróżnia się na tyle, że zauważam go w tłumie, chociaż jesteśmy w samym centrum głównego miasta na najbardziej zatłoczonym serwerze. Jest tu zdecydowanie za dużo ludzi.  Nie mogę się nigdzie ruszyć bez zacinania się gry. (W końcu się poddaję i po prostu wpatruję się nieprzytomnie w ekran przede mną, wpychając sobie śmietanowo-cebulowe chipsy do ust.)
„Fenris”, głosi biały napis nad jego głową.
– Fenris – mówię.
– Co? – Isabela odzywa się nagle w moich słuchawkach, natychmiast zainteresowana, mimo tego że jest setki (jeśli nie tysiące) mil ode mnie. ­– „Fenris”? Kim jest „Fenris”? – jej postać stoi przed handlarzem i sprzedaje coś, co najwyraźniej ma wartość całego ekwipunku jakiejś gildii.
Znając Isabelę, to prawdopodobnie właśnie jest cały ekwipunek jakiejś gildii, zważywszy na to jak często między nimi przeskakuje. Na co dzień jest w moim legionie (cóż, technicznie rzecz biorąc legionie Varrica) i choć czasami nas opuszcza, wszyscy wiedzą, że tylko nam jest lojalna. Isabela twierdzi, że wcale tak nie jest.
Zawsze bierze co chce (a można byłoby pomyśleć, że ma jakąś reputację) i ucieka. Za każdym razem.
Jak to robi? Nie wiem. I nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć.
– To. Eh. To ten gościu? – odpowiadam inteligentnie, machając nad nim kursorem. – Jest elfem – klikam na niego, przeglądając jego statystyki. Ma dwudziesty poziom i jest wojownikiem. Hm, dziwne. Nie wygląda na początkującego.
– Mógłbyś to bardziej sprecyzować – prycha Isabela, najwidoczniej rozbawiona. – O! Tam! Fenris! Teraz go widzę. Ooh, ale z niego przystojniak! Napiszę do niego. W tym momencie.
– Ani mi się waż! – krzyczę, niekontrolowanie wyrywając się do przodu, równocześnie przewracając butelkę wody, która cudem omija moją klawiaturę. – Cholera!
– Czy znowu coś rozwaliłeś? Musisz lepiej kontrolować swoje członki, kociaku – mruczy Isabela. – Powinieneś już wiedzieć, że przez ekran komputera nie jesteś w stanie mnie dorwać. Bez względu na to jak bardzo byś tego chciał.
– Wynajmijcie sobie pokój – odzywa się markotny głos, a żółty napis pojawia się na ekranie:
Anders [magerightsactivist] jest online.
– Anders! – szczebiocze Isabela. – Jak ci minął dzień? Domyślam się, że czarująco?
– Cóż, wiesz jak jest – zaczyna leniwie Anders, podczas gdy ja rzucam się po pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek, czym mógłbym wytrzeć biurko (wybór pada na papier z drukarki – tak, wiem, jestem idiotą). – Rozmowy telefoniczne. Transakcje na czarnym rynku. Koty. Tym podobne.
– Ekscytujące – odpowiada Isabela, od razu tracąc zainteresowanie tematem i zamiast tego zwracając się do mnie: – Ej, Garrett, jeśli do niego nie napiszesz, ja to robię.
– Napisze do kogo? – tym razem Anders jest tym niezainteresowanym. – Gdzie wy w ogóle jesteście?
– Górne Miasto, Kirkwall.
– Co? Dlaczego? Jebać Kirkwall! To miasto śmierdzi nietolerancją i
– Mam rzeczy do sprzedania – przerywa mu Isabela. – Dużo rzeczy. Rzeczy, których natychmiast muszę się pozbyć.
Nie chcę wiedzieć dlaczego…
– Sprzedaj je w innym miejscu! – narzeka w niebogłosy Anders. – Na przykład w Tevinterze. Dlaczego przyczyniasz się do rozwoju ekonomicznego Kirkwall? Czy nie wiesz, że
– Przestań się na mnie wkurzać przez jakieś głupie mechanizmy społeczne wymyślone na potrzeby gry, ty cholerny nerdzie! – oburza się Isabela i kłótnia się zaczyna.
Wykorzystuję tę okazję by zdjąć słuchawki i wyrzucić zmoczony papier do kosza. Wstając, przeciągam się i czuję, jak całe moje ciało trzeszczy, zapewne przez to ile siedzę przed komputerem. To cud, że nie mam problemów z kręgosłupem. A chwila, jednak mam. Garbię się. Czy to źle? Chyba wszyscy się garbią, prawda?
Patrzę na Fenrisa, który ewidentnie garbi się przez dwuręczny miecz na plecach. Nadal tam stoi. Prawdopodobnie nawet nie ma go przy komputerze.
Z powrotem siadam do biurka i zakładam słuchawki.
– …okropny los, który spotkał magów! – Anders dopiero się rozkręca, z tego co widzę. Często to robi. Łatwo się przyzwyczaić.
– Ah, nie ma nic lepszego, niż wejść do gry przy słodkich dźwiękach gniewnego monologu Blondaska. 
Varric [siegeharder] jest online.
– Varric! Ratuj! – zawodzi Isabela, śmiejąc się.
Anders robi to swoje oburzone prychnięcie, które wszyscy tak dobrze znamy, ale w końcu przestaje bombardować nas zagadnieniami fabularnymi, które i tak nikogo nie obchodzą.
– Możecie czuć się uratowani przez moją obecność – mówi Varric.
Varric to najbardziej subtelna i czarująca osoba jaką znam. Jego charyzma jest powalająca, a głos taki… głęboki. 
– No, to co się dzieje w mojej najukochańszej malutkiej gildii?
– Garrett i ja właśnie obczajaliśmy tego elfiego przystojniaka – mówi konspiracyjnym szeptem Isabela. – Prawda, Garrett?
– Tak. Znaczy, czekaj, nie! – plączę się w zeznaniach. Ogarnij się, Garrett! – Po prostu na niego patrzyłem. To wszystko.
– Ta, jasne. Szczególnie jeśli „po prostu na niego patrzyłem” oznacza „wbijałem w niego ślepia, jedząc chipsy i dysząc do mikrofonu”. Wiesz, że ja to wszystko słyszę, prawda?
Czasami tak jakby nienawidzę Isabeli.
– W naszej malutkiej gildii brakuje ludzi. Może zaproponujemy mu członkostwo? – Varric brzmi, jakby miał jakieś złe zamiary.
– Stwórco, zmiłuj się nad nami – mamrocze Anders. Chyba już wie, co planuje Varric.
– To świetny pomysł! – szczebiocze Isabela.
– Co? Nawet nie wiemy, czy jest w jakiejś gildii! Widzimy go dosłownie pierwszy raz w grze, a przecież jesteśmy online praktycznie ciągle – podkreślam słowo „ciągle”, bo to smutna prawda.
A przecież mamy swoje prawdziwe życia! Tak jakby.
– Oo, jest początkujący! Świeże mięso! – zachwyca się Varric. – Właśnie sprawdziłem jego profil na forum. Nie jest w żadnej gildii… Jeszcze. Zostawcie to mnie. Jesteście w Kirkwall, prawda?
– Nie dodawaj go od razu! Nikt nie lubi być tak natychmiast dodany.
Traktuję bardzo poważnie przyjęcie kogoś do gildii, bo sam mam złe wspomnienia z moich początków w grze. Wszyscy mają.
To jeden z powodów, dla których założyliśmy Kapryśny Los tak szybko, jak tylko zdołaliśmy uzbierać wystarczającą ilość suwerenów (choć, szczerze mówiąc, większość z nich należała do Varrica).
Tak więc nasza mała grupa ma swoją dużą historię. Prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy bardzo małą grupą. Wręcz ekskluzywną. Chociaż na to akurat nie mieliśmy wpływu.
– Albo po prostu moglibyśmy mu dać spokój. Nawet nie jest obecnie przy komputerze.
– Poprawna terminologia to „AFK”, kotku – słyszę uśmiech w głosie Isabeli.
– A ty nazywasz mnie „cholernym nerdem” – komentuje Anders z niedowierzaniem, chyba nadal wkurzony na to, jak bardzo nikogo nie obchodzi fabuła tej gry.
– Możemy przestać oskarżać się o bycie nerdem? Zaczynam tęsknić za Carverem.
Ach, Carver. Mój najukochańszy braciszek. Ta karykatura ideału studenta-sportowca.
Mama mówi, że to tylko faza przejściowa, ale ja nie jestem tego taki pewien. Carver złapał fazę na bycie prostakiem w momencie, w którym nauczył się mówić.
Varric materializuje się koło mojej postaci. Jest krasnoludem z kuszą w śmiesznie drogiej skórzanej zbroi oraz stylowym zaroście i, szczerze mówiąc, jest najbardziej atrakcyjnym krasnoludem, jakiego kiedykolwiek widziałem.
Nasze postaci wyglądają mniej więcej tak samo jak my w realnym życiu, co mogłoby wydawać się straconą okazją do upiększenia się, ale… i tak jest fajnie (chociaż jeszcze fajniej byłoby nie być okropnie wysokim i brodatym gościem z włosami odstającymi na wszystkie strony), bo daje nam to poczucie, jakbyśmy naprawdę się widzieli. Pocieszam się, że to naprawdę oni, tylko w wirtualnej wersji.
Właśnie tego nienawidzę w znajomościach na odległość.
Odległości.
Aczkolwiek, przyznaję się bez bicia, dodałem mojej postaci czerwoną smugę na nosie, żeby wyglądała trochę złowrogo. Bo wojownicy powinni być trochę tacy przerażający, co nie? W końcu machają mieczami… i psują rzeczy.
Wracam do rzeczywistości. Isabela i Varric tańczą przede mną jakiś wyjątkowo dziwny taniec. Zbiera się wokół nas roześmiany tłum, ale Fenris się nie rusza.
Ta, definitywnie nie ma go teraz przy komputerze.
– Teraz to już na pewno będzie chciał dołączyć do naszej gildii – pomrukuje Anders.
– Może powinniśmy poczekać, aż wszyscy członkowie będą online, zanim napastujemy jakiegoś losowego przechodnia zaproszeniami do gildii – sugeruję, chociaż wątpię, czy w najbliższym czasie zapomnę imię tego losowego przechodnia.
Fenris… To brzmi tak znajomo.
– No proszę cię! Przecież robimy to dla ciebie, kociaku! – Isabela zdaje się bawić w najlepsze. – Jeszcze nigdy nie widziałam cię zainteresowanego kimkolwiek! Nigdy!
– Technicznie rzecz biorąc, nadal nie widziałaś. Wydawało ci się, że usłyszałaś, iż jest zainteresowany – stwierdza ponuro Anders. – Poza tym, ten cały Fenris jest tylko kolejnym graczem przereklamowanej gry MMO. Nie sądzę, żeby kwalifikował się do bycia interesującym w aspekcie, który masz na myśli.
– Ałć! – śmieje się krótko Varric. – To było poniżej pasa, Anders. Przecież każdy daje się czasami ponieść swoim małym fantazjom, prawda?
– Jakim fantazjom?
Merrill [bloodydaisies] jest online.
Pojawia się tuż koło mnie – chudziutka, czarnowłosa elfka z przesłodkimi, zielonymi oczkami i magicznym kosturem większym niż ona sama.
– Cześć wszystkim!
– Hej Stokrotko. Hawke beznadziejnie zakochał się w pewnym białowłosym elfie, stojącym o tam – stwierdza Varric, profesjonalnym tonem gawędziarza. – To bardzo długa historia wypełniona niesamowitymi uniesieniami.
– Dlaczego wszystkie fajne rzeczy dzieją się, gdy jestem w pracy? To takie nie fair! – wzdycha Merrill.
– Varric, jesteś online od pięciu minut.
Boże, ci ludzie…
– W dodatku wcale się nie zakochałem! Po prostu ten chłopak ma dobre wyczucie kreowania postaci albo coś w tym guście.
– Albo coś w twym guście – Isabela, Anders i Varric powtarzają po mnie na raz. Zaczynam się śmiać, wbrew sobie.
– Przestańcie – mówię, ale przez śmiech i tak nikt nie bierze mnie na poważnie.
– Serio, żartujecie sobie ze mnie? – wykrzykuje Anders. – Właśnie go sprawdziłem. Kolejny wojownik? Serio?
– Czy to źle? – pytam.
– Przecież już mamy dwóch wojowników, ciebie i Aveline. Nie potrzebujemy trzeciego – Anders najwyraźniej jest oburzony.
– Od kiedy nas to obchodzi? – jęczy Isabela. – Hawke i tak nie potrafi tankować.
– Ej! Umiem tankować! Ciągle tankuję!
– Ta, jasne – mówi Isabela. Po lewej stronie ekranu wyskakuje mi wiadomość:
Isabela [likebigboats69]: koffam cb hawkey <3
Jak już powiedziałem – czasami tak jakby nienawidzę Isabeli.
– Ten chłopiec to Fenris? Jest uroczy! – Merrill jest zachwycona. Słyszę, jak klaszcze w swoje malutkie dłonie. – To takie ekscytujące! Czy dołączy do naszej gildii? Chciałabym drugiego elfa!
– Powinniśmy zrekrutować jakiegoś maga – mówi Anders, nie zwracając uwagi na entuzjazm dziewczyny. – Nie wystarczą nam dwaj, skoro jeden z nich dźga się nożem, żeby rzucić zaklęcie.
– Hej! Wiem co robię! – upiera się Merrill. – Poza tym, jeden medyk wystarczy, prawda?
Anders wydaje z siebie sfrustrowany odgłos, charcząc przez gardło.
– Och, uspokójcie się. Nie potrzebujemy żadnych innych medyków, skoro mamy ciebie, Andersie.
Tak jak mówiłem, Varric jest najbardziej charyzmatyczną osobą na świecie.
– Jasne – bąka Anders i prawdopodobnie rumieni się przed swoim monitorem. Czuję to.
Nawet ja jestem cały czerwony, a ten komentarz nawet nie tyczył się mnie.
To ten jego głos, mówię wam.
– W każdym razie, jak już mówiłam - myślę, że powinniśmy jak najbardziej zaprosić Fenrisa! – mówi Merrill i podbiega do jego postaci.
MERRILL – ledwo powstrzymuję się od ponownego wymachiwania rękami i przewracania wszystkiego na około. – Nienie zakradaj się tak do niego!
– Nie zaprosiliśmy nikogo nowego od wieków! Ciągle jesteśmy w tym samym, starym składzie! – postać Merrill uśmiecha się i kładzie jedną rękę na biodrze, drugą machając w stronę Fenrisa. Isabela wystawia kciuka w geście aprobaty.
Proszę cię, Fenris. Nie bądź teraz przy komputerze. Proszę.
Wiem, że nie słyszysz nic z tego co mówię, ani z tego co ci ludzie knują, ale… Proszę.
– Już do niego napisałeś? Bo jak nie
I nagle, tak po prostu, Fenris się porusza.
Na czacie zapada cisza.
– Co? Co się stało? – pyta Anders, nieobecny z powodu swojego bojkotu Kirkwall.
Chcę, żeby ziemia się rozstąpiła i mnie pochłonęła. Nie jestem pewien dlaczego. Po prostu chcę.
Fenris odbiega od Merrill w stronę wyjścia z Górnego Miasta.
Cztery pary naszych oczu odprowadzają go wzrokiem. A potem znika.
– Czekaj! O nie, on ucieka! Co robimy?! Jeszcze do niego nie napisałam! – Merrill natychmiast zaczyna panikować.
– Co się stało?! – domaga się odpowiedzi Anders.
– Gońmy go! – krzyczy Isabela.
Nie gońmy go! – krzyczę ja.
– Czy on po prostu sobie poszedł? – Anders zaczyna się śmiać.
– To nie jest śmieszne! – Merrill jest tym wszystkim dziwnie poruszona. – Chciałam drugiego elfa!
– Spokojnie – mówi Varric. – Po prostu weźmy kilka głębokich oddechów
Isabela biegnie w stronę wyjścia.
ISABELA
– Hawke. Rivanko. Głębokie oddechy.
Zastosowuję się do poleceń. Isabela także. Idzie jej to o wiele lepiej i bardziej teatralnie niż mi, ale oboje oddychamy głęboko.
– Patrzcie jakie to proste – Varric używa swojego głosu do „cierpliwego ogarniania współczłonków gildii”. – Znamy jego imię, prawda? Więc będziemy w stanie go znaleźć.
– Ale Varric! Przecież tutaj jest tyle graczy! – wyje Isabela.
– Po prostu chcesz za nim pogonić, prawda?
Cisza.
– Tak dobrze cię znam, Riwanko.
– No dooobra – pomrukuje niezadowolona Isabela. – Ale, Garrettcie Hawke, nigdy nie będziesz prawdziwym mężczyzną, jeśli nie będziesz podążał za tym, czego pragniesz!
– Ale ja niczego nie pragnę! – krzyczę, a mój głos robi tą dziwną, piszczącą rzecz, kiedy się denerwuję.
– Sprawię, żeby ten elf dołączył do Kapryśnego Losu, nawet jeśli miałaby być to ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu – mówi Varric, ignorując mój pisk. – Nie mogę stracić tak dobrego tematu do friendfiction…
– Ooh, podoba mi się to – mruczy Isabela. – Człowiek i elf? Bardzo mi się to podoba.
– Mi też! – szczebiocze Merrill.
Wzdycham i przyznaję się do przegranej, ale tylko wewnętrznie. Nigdy się o tym nie dowiedzą. Nigdy nie dam im tej satysfakcji.
Łapię za uprzednio porzuconą paczkę chipsów śmietanowo-cebulowych i ponownie zaczynam wciskać je sobie do ust.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że pozwalamy dołączyć do naszej gildii jakiemuś losowemu gościowi – mówi Anders – ponieważ rzekomo jest przystojny.
– Cóż, warto się przekonać – Varric biega wokół Merrill, czasami podskakując, a ta słodko się śmieje. To urocze, że Merrill uwielbia patrzeć na skaczące krasnoludy.
– Mam dobre przeczucia! – nuci Isabela. – Wreszcie mamy nowy cel! Zapomnijcie o misjach, lochach i fabule! Kapryśny Los ma nowy cel, a celem tym jest sprawienie, by Garrett Hawke zaliczył!
Zaczynam się krztusić chipsami.
Mój pies, Miles, wbiega do pokoju i patrzy na mnie, niewzruszony.
„Zaliczył”
Nawet nie wiemy kim jest Fenris. Jest tu za dużo opcji do rozpatrzenia. Wszystkie przelatują mi przez głowę, gdy krztuszę się śmietanowo-cebulowymi chipsami, ale kiedy tylko przestaję umierać, zaczynam protestować. Isabebla i Varric zanoszą się śmiechem.
– Czy mogę spytać, co znowu wyrabiacie?
Aveline [captvallen] jest online.
– Och kotku, przecież tylko się z tobą droczę – śmieje się Isabela. – Aveline, musisz koniecznie usłyszeć całą historię.
Gdy tylko Varric rozpoczyna opowiadać Aveline o tym, jak zakochałem się od pierwszego wejrzenia w elfim wojowniku o urodzie samego Adonisa, zanoszę się jękiem i zaczynam współczuć Fenrisowi.
Gdyby tylko wiedział…

Tagged: , , ,

1 komentarz:

  1. Uważam że udało ci się oddać charakter "Wicked Grace", co chyba jest najważniejsze (i najtrudniejsze) w tłumaczeniu tego fanfica. Będę niecierpliwie czekał na następne twoje tłumaczenia :3

    OdpowiedzUsuń

Fanfiction i tłumaczenia by Rammaru © 2013 | Powered by Blogger | Blogger Template by DesignCart.org