środa, 6 stycznia 2016

Dragon Age – Hawke/Fenris - Modern AU, Gamer AU
Poniedziałki zawsze są trudne i męczące.
____________________
Od tłumacza: To opowiadanie jest fanowskim tłumaczeniem czwartego rozdziału „Wicked Grace" autorstwa lyriumveins (jej tumblr), które możecie znaleźć w oryginale tutaj. Polecam przeczytanie wersji angielskiej w pierwszej kolejności, ponieważ nawet najlepsze tłumaczenie nie odzwierciedli ogromnego kunsztu literackiego.
Od tłumacza.2:  Ten rozdział miał 13 stron - bardzo nie chciało mi się go tłumaczyć i nie miałam motywacji, ale dzięki paru osobom wzięłam się do roboty i oto jest - czwarty rozdział! :D (Uprzedzam też, że mam w przygotowaniu spóźniony świąteczny fic z Dragon age, którego planuję opublikować możliwe przed kolejnymi świętami :v). Tym razem za korektę dziękuję serdecznie Ernestowi i życzę powodzenia z instalacją DA2 :>
Od tłumacza.3: Aha, jeszcze jedno - przygotowuję się do usunięcia Disqusa z bloga, więc prawdopodobnie usuną się wszystkie komentarze :') Miejmy nadzieję, że będziecie ich pisać więcej na systemie bloggerowym ^^ 
Słowniczek (przeczytaj przed tekstem!) -> w pierwszym rozdziale  oraz: 
- Matka Lęgu - to taki bardzo duży i brzydki potwór w DA:O  - ma wiele par piersi i macki.
- Oznaczenia [KL] - czat gildii Kapryśny Los, [PW] - prywatna wiadomość, [G] - czat grupy.
____________________

Poniedziałki zawsze są trudne i męczące.
A jeszcze trudniejsze i jeszcze bardziej męczące są wtedy, gdy cały weekend spędziłeś na graniu w przereklamowaną grę MMO.
To tak jakbyś całe życie spędził w ciemnościach i nagle ujrzał światłość dnia. Dosłownie.
Wychodzę z domu na słońce i zaczynam syczeć jak wampir (najmniej atrakcyjny wampir, jaki kiedykolwiek istniał), a właścicielka domu (i równocześnie moja sąsiadka), Meredith, patrzy na mnie jak na idiotę. Udaję, że wcale tego nie widziałem i przebiegam koło niej, burcząc pod nosem powitanie (nawet nie odpowiada – dzięki, Meredith).
Poniedziałki.
Fenris był offline cały wczorajszy dzień – wiem, bo w końcu grałem wczoraj od samego rana, aż do… samego rana dzisiaj.
Rozkojarzony przebiegam przez ulicę, dziękując kierowcy za to, że w porę się zatrzymał i jednak postanowił mnie nie przejeżdżać.
Wszyscy dzisiaj pracują, więc jeśli Fenris pojawi się online akurat w godzinach pracy, będzie to niestety zrządzenie… Kapryśnego Losu.
Boże, Hawke, jak ty coś palniesz…
Podbiegam do drzwi Warsztatu Hawke’ów i otwieram je. Nasza recepcjonistka, Morrigan, siedzi za ladą i piłuje sobie paznokcie.
– Cześć – podchodzę do niej. – Jak tam?
– Jakiś facet próbuje dodzwonić się do nas od jakiejś godziny – odpowiada, machając ręką w stronę telefonu na stole.
– Co? Kto?!
– Orsino, chyba wiesz który. Ten dziadek z zakolami i wiecznie zranionym wyrazem twarzy – Morrigan śmieje się drwiąco pod nosem.
– Hej, on dopiero co się rozwiódł – mówię. – Sporo mi o tym opowiadał.
Chociaż nie zdradził, kim jest jego była żona. Zawsze gdy go o to pytałem, patrzył na mnie jak smutny szczeniaczek. Smutny, stary, siwy szczeniaczek z zakolami.
– Mam to gdzieś. Był dla mnie wredny – stwierdza Morrigan, sięgając do szuflady i wyciąga z niej czarny lakier do paznokci. – Musiałam mu przypomnieć kto tutaj naprawdę rządzi.
– Ach. Cóż. Potrzebujemy jego pieniędzy, więc lepiej spróbuj się z nim jednak dogadać, okej? – mówię, starając się zachować surową minę.
Morrigan wzrusza obojętnie ramionami, więc wymijam ją i wchodzę do głębi warsztatu, gdzie Bethany, z goglami na nosie, skrupulatnie rzeźbi coś w bloku drewna.
Bethany jest studentką uczelni artystycznej, a jej specjalizacją jest rzeźbiarstwo (domyślam się, że to przeze mnie i Tatę). Bardzo dobrze jej idzie, ma talent. Ja też jestem całkiem w porządku, ale… sądzę, że Bethy ma oko do szczegółów.
– Garrett! Wielki bracie! – woła, zauważając mnie. Jej uśmiech jest dziwnie niepokojący… – Nie wiedziałam, że się w kimś zakochałeś!
O nie.
Tylko nie ona.
Tylko nie moja mała siostrzyczka.
– To dlatego, że się nie zakochałem – odpowiadam ostrożnie. Rzucam plecak w kąt i wyciągam telefon z kieszeni. Natychmiast znajduję imię Isabeli na liście kontaktów.
Garrett (10:18):
Jesteś dla mnie w 10000% martwa.
– Nie musisz tego przede mną ukrywać! – Bethany podbiega do mnie w podskokach. Nadal ma na nosie gogle. Wygląda jak mucha. – Zevran mi już wszystko opowiedział!
Och.
A ja już obarczyłem winą Isabelę. No cóż. To pewnie i tak jej wina.
Zevran wyłania się z zaplecza, taszcząc za sobą skrzyknę z narzędziami. Ma na sobie naszą firmową koszulę – jest ciemnoczerwona, ze wzorem przypominającym herb naszej rodziny i napisem „Warsztat Hawke’ów” na plecach. Jest na niego o wiele za duża, ale Zevran jakimś cudem nadal wygląda dobrze. W przeciwieństwie do mnie. W ogóle nie wyglądamy jakbyśmy byli z tej samej firmy.
– Zevran, jakich kłamstw znowu naopowiadałeś mojej małej siostrzyczce? – wkładam telefon z powrotem do kieszeni.
– Wybacz, Gare – Zev salutuje mi wolną ręką. – Nie mam czasu teraz rozmawiać, terminy mnie gonią. Wiesz, jak to jest.
– Powodzenia! – mówi Bethany zachęcającym tonem. – Na pewno sobie poradzisz!
– A żebyś wiedziała, że sobie poradzę – uśmiecha się Zevran tajemniczo. – W końcu to Cousland mnie zatrudnił.
Śmieję się, kręcąc głową.
– Serio, Zevran? Serio?
– Nie w taki sposób, dupku. Chociaż chciałbym – szturcha mnie. – Duncan’s ma jakiś problem w jednym z magazynów. Chyba… Ktoś się zatrzasnął? Coś w tym stylu. Brzmi przezabawnie.
– O mój boże. Natychmiast idź im pomóc! – Bethany wypycha go za drzwi.
Isabela (10:20):
lmfao co takiego zrobilam ??? whatevs i tak nie zaluje
btw nadal jestem zla na cb za 1) zostawienie mnie samej w srodku misji & 2) nie powiedzenie mi w co byla ubrana bethy
Garrett (10:20)
Plotki o Fenrisie bardzo szybko się rozprzestrzeniają ale to WSZYSTKO KŁAMSTWA. Wszystko.
ma na sobie czerwoną koszulę i gogle. PRZESTAŃ być dziwna.
Isabela (10:21)
:) nigdy! powiedz jej ze mowie hej ;) całuski
– Isabela mówi „hej” – pomrukuję, pomijając „całuski”.
– Och! Serio? Co u niej? Czy już cię zabiła? – Bethany zdejmuje gogle i wyciera je o koszulę.
– Jeszcze nie. Jeszcze.
– Super – znów je zakłada. – Okej, no to opowiedz mi o tym gościu. O twojej jedynej, prawdziwej miłości z gry MMO, który prawdopodobnie jest seryjnym mordercą.
– On nie—
– Ej, potrzebują nas. Natychmiast – Carver nagle pojawia się w pokoju i tym samym ratuje mnie przed tłumaczeniem jak bardzo martwe jest moje (hipotetyczne) życie miłosne.
– Aww, Carvy, czy specjalnie po mnie przyjechałeś? – zarzucam mu ręce na ramiona.
– Przestań – odsuwa się.
– Jak mogłeś Carver, właśnie mieliśmy z Garrettem porozmawiać o czymś bardzo ważnym! – Bethany zakłada ręce na piersi i robi obrażoną minę. Naprawdę przypomina mi mamę… Jakby była jej klonem.
– Możecie pogadać potem – Carver przechodzi koło nas. – Musimy jechać do Wynne.
– Co? Jakim cudem biblioteka może psuć się tak często? – ignoruję wyraźne niezadowolenie Bethany i ponownie wieszam się na ramionach brata.
– Nie wiem. Półki są stare – pomrukuje Carver. – Twoje narzędzia są już w samochodzie. Pośpiesz się.
– Cóż, Bethy, przykro mi, ale muszę się zbierać – uśmiecham się, salutując jej.
– Nie czuj się tak bezpieczny, Gare. Wiesz, że mam swoje sposoby na szpiegowanie twojego życia.
– Mojego czego? – mówię z teatralnym niedowierzaniem, wychodząc.
Zanim zamykają się drzwi, słyszę wesoły śmiech Bethany.

~
Lubię Wynne. Jest surowa, ale w taki kochający sposób. W dodatku przyjaźni się z mamą, więc… no.
Przygląda się nam, gdy z Carverem pracujemy przy półkach, które, szczerze mówiąc, ledwo się trzymają. Tyle zniszczonego drewna… Oczywiście, nie możemy jej powiedzieć, by po prostu kupiła sobie nowe, bo i tak by odmówiła i – co gorsza – bardzo, bardzo się oburzyła.
Dagna też tu jest. Dopiero uczy się bibliotekarskiego fachu, a w dodatku bardzo lubi gry MMO, mimo że nie umie w nie grać. Zupełnie. Jest okropna. To wręcz niesamowite – o wiele bardziej angażuje się w fabułę niż Anders kiedykolwiek mógłby. Wie wszystko. Czyta nawet te książki o rozgrywce, które producenci wypuszczają co miesiąc, a przecież nikt tego nie robi. Zupełnie nikt.
Przesuwam sterty tomów najdelikatniej jak tylko potrafię, a Dagna opowiada mi o wszystkich rzeczach związanych z magami. Carver wygląda, jakby chciał umrzeć, a ja nie robię nic, żeby jej przerwać, wręcz zachęcam entuzjastycznym kiwaniem głowy.
Isabela przestaje do mnie pisać, gdy tylko mówię jej, że Bethany już nie ma w pobliżu, więc dalsza praca przebiega szybko i sprawnie. Jest już po siedemnastej, gdy kończymy pracę – uprzejmie odmawiamy popołudniowej herbaty z Wynne (cóż, w sumie to Carver mnie do tego zmusza, bo ja nigdy bym nie odmówił – jej ciastka do herbaty to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaką ten świat ma do zaoferowania) i wracamy do auta.
To stary samochód – należał do taty, kiedy to jeszcze on zarządzał naszym biznesem. Chociaż auto ciągle trzeszczy i psuje się bez powodu, nie możemy go sprzedać. Po prostu nie możemy. To takie przypomnienie, że Tata był. A to dla nas ważne.
Chociaż sentyment wcale nie powstrzymuje mnie przed uderzeniem kilkakrotnie w radio, gdy w ogóle nie działa. Carver, jak zawsze, mistrzowsko mnie ignoruje. To zabawne – jestem w stanie rozmawiać z Bethany godzinami. Razem płaczemy, oglądając filmy Pixara i często rozmawiamy „o chłopcach”, bo najwidoczniej bardzo to lubi. Kiedyś zagroziła mi nawet kupnem tekturowego Legolasa w realnych rozmiarach.
Ale Carver? Ledwo się orientuję, co u niego. Wolałbym zjeść but niż rozmawiać z Carverem o… mężczyznach.
W dodatku śmiał się ze mnie, gdy płakałem na „Odlocie”. Nadal porusza mnie ten film. Przecież oni tak bardzo się kochali…
Przysiągłem sobie, że nigdy więcej nie obejrzę z nim żadnej animacji.
W końcu odsuwa moją rękę od radia.
– Popsujesz je – ostrzega.
– Najwidoczniej już jest popsute – odpowiadam. Carver pomrukuje.
Mój telefon wibruje – to wiadomość od Merrill.
Merrill (5:17)
Garrett,
Robimy dzisiaj Crafting Party! :^)
Czy ymślisz, że Fenris też przyjdzie?
*myślisz
Crafting Party polega generalnie na tym, że Varric orientuje się, na co jest obecnie największe zapotrzebowanie, a następnie cała gildia siedzi godzinami w jednym miejscu i wytwarza pożądane produkty. To świetny sposób na zdobycie pieniędzy… ale też na ciągłe wypytywanie o wszystko Fenrisa.
Garrett (5:17):
Jeśli będzie dzisiaj online, to jasne. ale nie zamęczcie go pytaniami!!!
Merrill (5:18):
Garrett,
Nie zamęczę! X^D
Tak się cieszę, że mamy drugiego elfa :^D
Śmieję się. Carver wbija we mnie wzrok.
– Co?
– To moja znajoma – mówię, odpisując Merrill. – Jest taka urocza.
– Myślałem, że jesteś gejem.
Przestaję pisać i patrzę na niego.
– Czy mówisz na poważnie?
– Żartowałem.
Tak jak mówiłem – Carver jest dla mnie zupełną zagadką.

~
– Twój brat jest taki zabawny, Garrett – postać Merrill siedzi ze skrzyżowanymi nogami, w jednej dłoni trzymając moździerz, a w drugiej tłuczek.
Varric zostawił ogłoszenie na tablicy publicznej Kapryśnego Losu – „Rynek potrzebuje Zguby Maga. Przykro mi, Anders :)”. Tak więc robimy Zgubę Maga, miksturę wysysającą całą manę z każdego użytkownika magii.
– Carver jest prześmieszny! – woła Isabela, ale nie widzę jej na ekranie. Jest na Głębokich Ścieżkach razem z Varriciem i Aveline – zbierają pył z lyrium, potrzebny do wykonania mikstury. – Uwielbiam tego dzieciaka.
– Nie pozwolę ci się do niego zbliżyć, jeszcze go zdeprawujesz.
– Na serio nie jestem nim zainteresowana. Nie jest w moim typie.
– Nie wiedziałem, że masz jakieś preferencje – docina jej Anders. Siedzi koło mnie i także produkuje Zgubę Maga. – Myślałem, że wszyscy ci odpowiadają.
– Och, proszę cię – mówi Isabela. – Szczerze mówiąc, tak, mam swój ideał. Na przykład siostra Hawke’a jest jak najbardziej w moim typie.
– Isabela – ostrzegam ją.
– Jest dziarska, radosna i ma te duże, niewinne oczy – kobieta zupełnie mnie ignoruje. – Widziałam kiedyś zdjęcie jej obrażonej twarzyczki… Ma najsłodsze usteczka pod słońcem. Wydają się tak delikatne…
– Proszę, przestań. Przestań natychmiast. Bo nigdy więcej nie pozwolę ci rozmawiać z Zevranem o mojej siostrze.
– Nic nie powstrzyma prawdziwej miłości, Hawke – wcina się Varric. – Zawsze odnajdzie drogę.
– Błagam, nie zaczynajmy znowu tego tematu – wpycham sobie chipsy do ust. Nieustannie otwieram menu gildii i wpatruję się w imię Fenrisa. Jest przyciemnione. Nie jest teraz online.
– Oni tylko żartują, Hawke – stwierdza cierpliwie Aveline. To dobrze, że jest po mojej stronie, chociaż pewnie tylko dlatego, że bardzo spodobała się jej ta E-kartka, którą jej wysłałem. (Było tam aż pięć różnych golden retrieverów. I wszystkie śpiewały!). – Jeśli będziesz tak reagować, to nigdy nie przestaną.
– Jak możesz tak mówić! – krzyczy teatralnie obrażona Isabela. – Moje uczucia do Bethy są jak najbardziej prawdziwe! Tak bardzo chciałabym ją zobaczyć
Fenris [Fenris] jest online.
– W uroczym, czerwonym bikini, na przykład.
– Ach, rzeczywiście, w takim razie to musi być prawdziwa miłość – mówi Anders.
– O mój boże. Fenris jest online! – krzyczę.
– Czekaj, co? Dodaliście go do gildii?!
Najwidoczniej Anders jeszcze nie wie.
– Nie słyszałeś o tym, Anders? – pyta Merrill. – Och… Wydaje mi się, że w końcu nie zadecydowaliśmy, kto ci o tym powie.
– O mój boże – powtarzam w kółko.
– Hawke, napisz do niego. Natychmiast. On jeszcze nie zna nas wszystkich – radzi Varric. – Riwanko, czy jest jakiś powód, dla którego tańczysz na zwłokach tego Genloka?
Isabela zaczyna się śmiać.
– Wiem, wiem, już do niego piszę – odkładam paczkę chipsów i otwieram czat, tym samym przestając produkować Zgubę Maga. Tak, wiem, jestem okropny jeśli chodzi o crafting, ale nikt nigdy się o tym nie dowie, bo i tak wszystko odkładamy do wspólnego ekwipunku gildii. A Merrill, dzięki tym swoim małym rączkom, wytwarza przedmioty tak sprawnie, że mogę sobie pozwolić na brak profesjonalizmu).
Zawieszam dłonie nad klawiaturą (piszę do niego prywatną wiadomość, to takie… intymne) i głowię się nad tym, co mógłbym powiedzieć. Czy to dziwne, że piszę do niego, chociaż dopiero co się zalogował? Może powinienem poczekać…
– Napisałeś już? – pyta Aveline.
– Nie popędzaj mnie! – wybucham. – Co w ogóle powinienem powiedzieć?
– Chryste, kociaku, po prostu się pośpiesz! – wyje Isabela.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Hej! wreszcie jesteś online!
Świetnie, Garrett. Po prostu świetnie. Nie było go tylko jeden dzień (okej, w sumie dwa dni, licząc dzisiaj), a ty brzmisz, jakbyś nie miał życia poza grą. Dobra robota, Garrett. Lepiej być nie mogło.
[PW] Fenris [Fenris]: hej. ta, przepraszam. byłem… zajęty.
Anders mówi coś, a Merrill zaczyna chichotać, ale prawie nic nie słyszę. Siedzę jak na szpilkach, a w pokoju nie ma nawet Milesa, który mógłby pomóc mi się uspokoić.
[PW] Garrett [dragonhawke]: och, spoko spoko, nie przejmuj się! Po prostu chciałem cię wszystkim przedstawić.
[PW] Garrett [dragonhawke]: ale są teraz trochę głośni.
„Trochę” to spore niedopowiedzenie.
[PW] Fenris [Fenris]: ha. jakoś sobie poradzę. nie martw się o mnie.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Uwierz mi, gdybyś ich znał, wiedziałbyś, dlaczego się martwię.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Nie mogę zostawić cię samego w ich szponach!!!
[PW] Fenris [Fenris]: jasne. lol.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki pisze. Jest taki dosadny i poważny, ale zarazem…
[PW] Fenris [Fenris]: więc... co u ciebie?
Wydaję z siebie zdławiony pisk.
– Ta, definitywnie z nim teraz gada – stwierdza Isabela.
– Nie mogę uwierzyć, że ten gościu do nas dołączył – postać Andersa kręci głową. – Serio, ludzie? Serio?
– Tak jak już mówiłem, Blondasku: miłość zawsze odnajdzie drogę – stwierdza Varric.
Pomrukuję coś o tym, że wcale się w nim nie kocham, ale Varric mnie ucisza.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Wszystko dobrze! Jestem trochę zmęczony po pracy, ale to nic. Siedzę właśnie w elfim obozowisku i robię zgubę maga z paroma osobami z gildii.
Ha! Teraz wie, że nie siedzę przed komputerem cały dzień! (Chociaż totalnie chciałbym, gdybym mógł. Już kilka razy tego dowiodłem.)
[PW] Fenris [Fenris]: zguba maga? wszyscy tego teraz potrzebują.
[PW] Fenris [Fenris]: chyba ludzie robią tę nową misję z polowaniem na magów krwi.
[PW] Garrett [dragonhawke]: Łał, kolejna misja o magach krwi do całej reszty ogromnej kolekcji misji o magach krwi!
[PW] Garrett [dragonhawke]: A pomyśleć, że producenci mogliby w końcu zmęczyć się tym motywem, co nie?
[PW] Fenris [Fenris]: najwidoczniej nie. to takie irytujące.
Czy my właśnie „gadamy”?
Łał. Lubię z nim „gadać”.
Zakładka czatu gildii rozświetla się.
[KL] Isabela [likebigboats69]: k hawke podziel się nowym chłoptasiem dzięxxx
– Dzięki, Isabela – mówię, a kobieta pogwizduje, udając niewiniątko. Przeskakuję na czat gildii.
[KL] Garrett [dragonhawke]: Właśnie bardzo przyjemnie sobie rozmawiamy!
[KL] Isabela [likebigboats69]: mam to gdzieś ;*
[KL] Isabela [likebigboats69]: super cię poznać, fenris!!! :)
Uśmiecham się. W sumie jestem trochę zestresowany, bo moi znajomi są okropni, ale…
[KL] Fenris [Fenris]: też mi miło cię poznać.
[KL] Fenris [Fenris]: podoba mi się twoja nazwa użytkownika.
[KL] Isabela [likebigboats69]: ooo wreszcie ktoś z wyrafinowanym gustem <3 <3 <3
[KL] Isabela [likebigboats69]: potrzebujemy więcej takich ludzi w tej GŁUPIEJ GILDII!!!!!
[KL] Isabela [likebigboats69]: żartuję, jesteśmy najlepszą gildią ever
[KL] Varric [siegeharder]: A żebyś wiedziała.
[KL] Varric [siegeharder]: Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziemy także najbogatszą.
[KL] Fenris [Fenris]: całkiem mi to odpowiada.
Może oni wcale nie są tak źli. Może Fenris będzie do nas pasować. Chociaż, biorąc pod uwagę operację „Zaliczyć w Górnym Mieście”… Zaczynam mu współczuć.
– Dlaczego jego imię to „Fenris”, a jego nazwa użytkownika to też „Fenris”? – pyta Anders, niszcząc nastrój akurat wtedy, gdy popadam w błogą melancholię.
– Nie wiem. Tak po prostu jest. To po prostu Fenris – mówię, bo nie wiem, dlaczego to ma jakieś znaczenie.
– Nie, że coś mówię, ale to trochę bez sensu? Powinieneś go o to zapytać.
Boże, Anders.
– Blondasku – ostrzega Varric.
– Och, dajcie spokój, przecież to zabawne! Wszyscy przecież jesteśmy tu dla zabawy – Anders jest niewzruszony.
– Jeśli go przestraszysz – zaczynam, ale jest już za późno.
[KL] Anders [magerightsactivist]: Skoro o nazwach już mowa: Nazywasz się Fenris, prawda? Więc dlaczego twoja nazwa użytkownika to też Fenris? Wiesz, możesz zmienić swój nick. Wszystko jest w ustawieniach. Trudno to przegapić.
– Nieeee! – krzyczę, a mój głos załamuje się w mikrofonie. Czat wypełnia się szeptami dezaprobaty.
– No co? To tylko pytanie!
[KL] Isabela [likebigboats69]: lmfao anders
[KL] Isabela [likebigboats69]: czemu piszesz tak długie wiadomości, przecież to już prawie esej
[KL] Isabela [likebigboats69]: za dużo do czytania 
[KL] Isabela [likebigboats69]: jfc anders
[KL] Isabela [likebigboats69]: gdzie poprawne wcięcia akapitowe i bibliografia
[KL] Anders [magerightsactivist]: Ledwo rozumiem co do mnie piszesz.
– Przez ciebie Fenris zacznie się nad tym wszystkim zastanawiać… – mówię. – Pomyśli, że go obrażamy i sobie pójdzie!
– Uspokój się, Hawke – prosi Aveline. – Nic się nie stało, Fenris się nie obrazi. Poza tym – ciesz się, że nie jesteś teraz na Głębokich Ścieżkach.
Ma rację. Gdybym poszedł tam za nią, prawdopodobnie wszyscy by już nie żyli (nie radzę sobie z robieniem wielu rzeczy naraz, szczególnie z pisaniem i walczeniem). Brakuje nam proszku z lyrium, a za chwilę zacznie nam brakować Fenrisa. Niekończąca się tragedia.
– Aww, trochę wiary w Fenny’iego! – śpiewa Isabela. – To tylko Anders!
– Przynajmniej nie mówię na niego „Fenny” – odgryza się Anders.
– On o tym nie wie, więc to się nie liczy – stwierdza Isabela.
[KL] Fenris [Fenris]: fenris to moje imię. w realnym życiu.
– Ooch, podoba mi się – mruczy Isabela.
[KL] Anders [magerightsactivist]: Huh. Serio? Skąd ty w ogóle jesteś? Nigdy nie słyszałem o miejscu z takimi imionami.
[KL] Fenris [Fenris]: to skomplikowane. wolę się w to nie zagłębiać.
– Totalnie kłamie – mówi Anders z satysfakcją.
– Nie chce o tym gadać – powtarzam. – To skomplikowane.
Słyszę głos Zevrana w mojej głowie, powtarzającego „lider mafii”, ale nie wierzę w to. Jeśli ktokolwiek w Kapryśnym Losie jest mafiozem, to jest to Varric. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie.
[KL] Anders [magerightsactivist]: Jeśli go nie lubisz, możesz je po prostu zmienić. To nie jest skomplikowane.
Anders najwyraźniej postawił sobie za cel zniszczyć moje życie.
[KL] Fenris [Fenris]: nie. To skomplikowane.
– Uu, ktoś tu jest drażliwy – śmieje się Anders.
– Komuś brak taktu – ripostuje Isabela.
[KL] Merrill [bloodydaisies]: Fenris ja lubię twoje imię, jest bardzo ładne!!!! :^)
[KL] Merrill [bloodydaisies]: Ludzie ciągle mówią że moje imię jest dziwne ale myślę że są po prostu zazdraśni
[KL] Merrill [bloodydaisies]: *zazdrośni!!!!
[KL] Merrill [bloodydaisies]: Tak w ogóle jestem Merrill, ten drugi elf w gildii, więc bardzo BARDZO miło mi cię poznać! :^D
[KL] Merrill [bloodydaisies]: Zabijmy wszystkich ludzi którzy mówią na nas ‘ostrousi’ ok? :^D
– Oto nasza Stokrotka – stwierdza Varric z dumą.
– Czy powiedziałam coś dziwnego? Oby nie, bo bardzo długo zastanawiałam się nad odpowiednią pierwszą wiadomością do Fenrisa!
[KL] Fenris [Fenris]: jasne. :)
– Uśmiechnął się! – piszczy Merrill.
Jestem nadal w szoku po tej akcji z Andersem. Życie przelatuje mi przed oczami: widzę siebie w szóstej klasie podstawówki – czytam Opowieści z Narnii i opycham się ciastem. To były dobre, proste czasy.
[KL] Aveline [captvallen]: Merrill, bądź trochę bardziej dyskretna planując zabójstwa innych graczy przy mnie. Mam reputację do utrzymania.
[KL] Isabela [likebigboats69]: PssSSSHAW!
[KL] Isabela [likebigboats69]: TY I TWÓJ WYMYŚLNY TYTUŁ W GRZE
[KL] Aveline [captvallen]: Ciężko pracowałam na ten tytuł, dziękuję bardzo.
Aveline była pierwszą osobą, która ukończyła jedną z najnowszych misji, za które można było otrzymać wyjątkowy tytuł. Niektórzy biorą go bardzo na serio – Aveline szczególnie, bo jej tytuł Kapitana Straży pasuje do jej nazwy użytkownika i, szczerze mówiąc, nie mogę wyobrazić sobie osoby, dla której byłby bardziej odpowiedni.
Musiała mieć odpowiednie statystyki i bardzo dużo Rekomendacji Graczy (które dostajesz w nagrodę za pomoc innym ludziom), ale w końcu to Aveline, a ona zawsze sobie poradzi.
[KL] Aveline [captvallen]: Chociaż w sumie wszyscy, którzy obrażają inne rasy zasługują na śmierć.
[KL] Aveline [captvallen]: Może akurat będę patrzeć w inną stronę, kiedy będzie się coś z nimi działo.
[KL] Fenris [Fenris]: brzmi dobrze.
[KL] Merrill [bloodydaisies]: Yay! :^)
[KL] Isabela [likebigboats69]: awww dlaczego tak samo nie wspiera pani MOICH aktow samoobrony :(
[KL] Aveline [captvallen]: Bo twoje „akty samoobrony” zawierają w sobie za dużo rodzajów płynów ustrojowych.
[KL] Aveline [captvallen]:  Tak w ogóle – niedługo pewnie będziemy musieli walczyć z Matką Lęgu
[KL] Isabela [likebigboats69]: lmao SEXY
Aveline zaczyna się śmiać, chociaż próbuje to ukryć. Isabela też nie może powstrzymać rozbawienia.
– Och, Aveline. Nie wiedziałam, że jesteś sekretnie zboczeńcem.
– To z ciebie się śmieję, ty ladacznico!
– Co to „ladacznica”? Czy to jakieś ciastko? – śmieje  się Isabela. – Czy ma w sobie krem?
– Przestań! – nigdy nie słyszałem, żeby Aveline śmiała się tak głośno.
Przypominam sobie, że Fenris może czuć się wykluczony przez chwilową ciszę na czacie, więc czuję się odpowiedzialny za poinformowanie go, co obecnie się dzieje.
[KL] Garrett [dragonhawke]: Fenris, rozmawiamy na czacie głosowym – Aveline śmieje się tak bardzo, że chyba zaraz zemdleje.
[KL] Fenris [Fenris]: nie dziwię się. Matki lęgu są całkiem seksowne.
– Muszę wyjść – Aveline sapie, próbując złapać oddech. – Muszę… Muszę natychmiast wyjść. Muszę się czegoś napić.
- Aw, to dla ciebie za dużo, kochana? – mruczy Isabela.
- Zamknij się – ledwo dyszy Aveline. – Zaraz wrócę. Zaraz…
Mówi coś jeszcze, ale dźwięk zdejmowanych słuchawek zagłusza resztę słów.
[KL] Garrett [dragonhawke]: poszła po coś do picia. wykończyłeś ją.
[KL] Fenris [Fenris]: ha.
[KL] Fenris [Fenris]: jesteś na głębokich ścieżkach, isabela? mogę ci pomóc w zbieraniu. i w… matce.
[KL] Isabela [likebigboats69]: ooooo tak PROSZĘ!!!!!!
[KL] Isabela [likebigboats69]: pomóż nam z matką ;) ;)
[KL] Isabela [likebigboats69]: jakby co są tu też varric + aveline
[KL] Varric [siegeharder]: Tak. Walczymy z legionami Pomiotów, a nasza kochana Isabela zarywa do Fenrisa.
[KL] Isabela [likebigboats69]: i tak mnie loffasz <3
[KL] Varric [siegeharder]: Oczywiście, że tak, złotko <3
– Obydwoje jesteście śmieszni – mówi Anders, chociaż w jego głosie słychać rozbawienie.
– Zaproszę Fenrisa do czatu głosowego – postanawia Varric. – Bo wiem, że Hawke jest zbyt tchórzliwy, żeby to zrobić.
– Nie jestem! Właśnie miałem to zrobić – kłamię natychmiast.
– Tak, Hawke? No to proszę.
Wpatruję się w ekran, ręce zatrzymują się nad klawiaturą. Jak mam to zrobić? „Hej, Fenris, chcemy usłyszeć twój głos!”. To wcale nie jest niepokojące, wcale…
[KL] Varric [siegeharder]: Hej Fenris, chcemy usłyszeć twój głos!
[KL] Varric [siegeharder]: Dołącz do naszej konwersacji, pięknie prosimy.
Cholera, Varric!
– Ukradłeś mi kwestię!
– Wybacz, Hawkey. Potem ci się odwdzięczę, przysięgam.
[KL] Fenris [Fenris]: nie mam mikrofonu.
[KL] Fenris [Fenris]: więc nie usłyszycie mojego głosu. jeszcze nie teraz.
[KL] Varric [siegeharder]: Aw. Ale za to ty mógłbyś słuchać naszej gadaniny.
[KL] Varric [siegeharder]: Oraz nieustannego chrupania chipsów Hawke’a.
[KL] Varric [siegeharder]: (Bo podjada jak się denerwuje)
– Wcale nie!
[KL] Garrett [dragonhawke]: Wcale nie!!!!
[KL] Fenris [Fenris]: haha. w takim razie zgadzam się.
O boże, to się dzieje.
Zrzucam paczkę chipsów z mojego biurka i wycieram palce o koszulę (tak, wiem, jestem obrzydliwy).
[KL] Fenris [Fenris]: przeteleportuję się na głębokie ścieżki i spotkamy się w pomieszczeniu przed matką. czekajcie tam na mnie.
[KL] Varric [siegeharder]: Jasne. Isabela, dodaj go do grupy, a ja za chwilę dodam go do czatu głosowego
[KL] Isabela [likebigboats69]: robi sięęę
– Bawcie się dobrze przy zbieraniu lyrium – mówi złośliwie Anders.
– Och, będziemy – odpowiada Isabela. – A ty baw się dobrze przy… Czymkolwiek tam robisz.
Wariuję z nadmiaru emocji. Doświadczam zbyt wielu uczuć naraz, ale najbardziej cieszy mnie to, że Fenris tak dobrze pasuje do tej… bandy wesołych wyrzutków. Na dodatek nie odszedł, chociaż poznał Kapryśny Los w całej jego okazałości.
Tak, jak mówiłem – są okropni w najlepszym tego słowa znaczeniu.
– Faza Druga Operacji Zaliczyć w Górnym Mieście idzie jak po maśle – stwierdza Varric.
A przynajmniej mam nadzieję, że w najlepszym tego słowa znaczeniu.


Tagged: , , ,

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. To ja cię kocham, Magdo <3 Dziękuję za pomoc!

      Usuń
  2. Podziwiam Cię, nawet gdybym posługiwała się na tyle dobrze językiem (i słownikiem), by móc tłumaczyć, to w życiu by mi się nie chciało brać za takie długie rozdziały ;') Ale czytanie ich, to co innego. Obiecuję nie narzekać na przymus czekania ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się czasami zastanawiam czy mi się chce :'D Na szczęście Wicked Grace jest przyjemne do tłumaczenia nawet w dużych ilościach. Dodatkową motywacją jest to, że zaczynając to tłumaczyć chciałam dobić do określonego momentu chyba w 13 rozdziale, więc może dopiero po 13 zacznie mi się to nudzić xd Jak zawsze dziękuję za komentarz :>

      Usuń
  3. Moje trzecie podejście do skomentowania tego rozdziału. Chyba dam sobie spokój i napiszę to co chciałem napisać od początku
    DMFSUIFNVEAHVN IEUAD9 FJVBNA\EHUCWD1!!!!!!!!!!!e@f<MI NIEEJLK\MFCj1!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 tYASSSSSSSSSSSSSSSSSSSS!!d,

    OdpowiedzUsuń

Fanfiction i tłumaczenia by Rammaru © 2013 | Powered by Blogger | Blogger Template by DesignCart.org